Nagły zwrot w sprawie wczorajszego ataku na przystanki autobusowe w Marsylii. Szef francuskiego MSW Gerard Collomb ujawnił, że w samochodzie sprawcy znaleziono książkę poświęconą islamowi. Wcześniej francuski rząd zapewniał, że wczorajsze ataki nie miał „nic wspólnego z islamskim terroryzmem”, a napastnik cierpiał na problemy psychiczne. W atakach zginęła 41-letnia kobieta. Jedna osoba została ciężko ranna.

Wielu komentatorów zarzuca szefowi MSW, że ukrywał wcześniej fakty. Stało się jasne, że twierdzenie, iż atak w Marsylii nie może mieć żadnych związków z islamskim terroryzmem było co najmniej pochopne. Tym bardziej, że śledztwo dopiero się rozpoczyna.

Adwokat napastnika twierdzi, że jego klient cierpi na schizofrenię. Wielu ekspertów podkreśla jednak, że zamachy terrorystyczne mogą być dokonywane przez osoby cierpiące na zaburzenia psychiczne - jedno drugiego nie wyklucza. Szef MSW przyznał zresztą, że szacuje się, iż jedna trzecia osób znajdujących się na sporządzanych przez specsłużby listach islamskich ekstremistów może cierpieć na tego typu zaburzenia.

Wczoraj rano biała furgonetka marki Renault Master wjechała w wiatę na przystanku w XIII dzielnicy, w biedniejszej, północnej części Marsylii. Poważne obrażenia odniosła tam kobieta. Następnie furgonetka wjechała w wiatę w XI dzielnicy, kilka kilometrów na południe od miejsca pierwszego incydentu. Zginęła 41-letnia kobieta.

Po kilku minutach policja zatrzymała kierowcę furgonetki w Starym Porcie, w sercu Marsylii. Nie ma żadnego elementu, który pozwalałby uznać ten czyn za akt terroru - mówił po tym ataku prokurator z Marsylii Xavier Tarabeux. Dodał, że śledztwo koncentruje się na stanie psychicznym sprawcy. Zatrzymany mężczyzna "miał przy sobie list związany z kliniką psychiatryczną i raczej podążamy tym tropem" - zapewniała wczoraj Tarabeaux.

(mpw)