Sąd apelacyjny w bułgarskim mieście Burgas orzekł areszt domowy dla 67-letniego Polaka, który doprowadził w ubiegłym tygodniu do awaryjnego lądowania polskiego samolotu w Bułgarii. Mężczyzna wcześniej dostał zakaz opuszczania tego kraju.

Sąd apelacyjny w bułgarskim mieście Burgas orzekł areszt domowy dla 67-letniego Polaka, który doprowadził w ubiegłym tygodniu do awaryjnego lądowania polskiego samolotu w Bułgarii. Mężczyzna wcześniej dostał zakaz opuszczania tego kraju.
Samolot musiał wylądować na lotnisku w Burgas /PAP/EPA/TODOR STAVREV /PAP/EPA


Prokuratura domagała się tymczasowego aresztu dla Polaka i zaskarżyła orzeczenie sądu, na mocy którego mężczyzna został uwolniony za kaucją w wysokości 5 tys. lewów (2 564 euro). Służba prasowa sądu poinformowała tymczasem, że 67-latek będzie zameldowany w mieszkaniu swojego znajomego i nie powinien go opuszczać do rozpoczęcia sprawy sądowej. Jej daty jeszcze nie wyznaczono. 

Polskiemu obywatelowi zarzuca się stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa samolotu podczas lotu poprzez podanie fałszywej informacji o bombie na pokładzie, za co grozi mu więzienie od 3 do 15 lat.

Do incydentu doszło tydzień temu, kiedy Airbus A320 ze 161 osobami na pokładzie, należący do polskich czarterowych linii lotniczych Small Planet, leciał z Warszawy do Hurghady. Gdy samolot znajdował się w bułgarskiej przestrzeni powietrznej, ogłoszono alarm bombowy po zawiadomieniu przez pasażera o bombie na pokładzie. Samolot wylądował w Burgas; na kilka godzin zamknięto lotnisko. Kontrola wykazała, że na pokładzie nie było ładunku wybuchowego. Kilka godzin później pasażerowie odlecieli do Hurghady innym samolotem.

(mal)