Zmarła dziewczynka z Gruzji - Renata Agamirjan, którą mimo ciężkiej choroby Holendrzy w zeszłym roku deportowali do Polski. Rodzice 8–latki nie mogli doprosić się wówczas o pomoc lekarza w holenderskim ośrodku dla uchodźców. Dopiero polscy lekarze zdiagnozowali u dziecka ostrą białaczkę.

Dziewczynka zmarła w holenderskim szpitalu w Lejdzie. Tam była leczona po tym, jak sprawa jej bezdusznego wydalenia z Holandii stała się głośnia. Holenderski rząd zezwolił na jej powrót i zapewnił bezpłatne leczenie.

Jednak początkowe zaniedbania - jeszcze w centrum dla uchodźców, gdzie chorej dziewczynce przez kilka tygodni podawano jedynie aspirynę - okazały się tragiczne. Dziewczynka nie obudziła się już ze śpiączki, w którą zapadła w sierpniu w wyniku komplikacji po operacji przeszczepu szpiku kostnego. Jest to tym bardziej wstrząsające, że jak podkreślali polscy lekarze, uleczalność białaczki u dzieci jest duża - pod warunkiem prawidłowego rozpoznania i podjęcia natychmiastowego leczenia.

Jeszcze kilka tygodni temu ojciec dziewczynki Abram Agamirjan rozmawiał z korespondentką RMF FM w Brukseli. Podkreślał, że jest wdzięczny za pomoc, jakiej udzielono mu w Polsce. Chwalił opiekę nad Renatą i życzliwość Polaków. Mimo że ostatecznie władze holenderskie próbowały naprawić swój błąd, ojciec miał wielki żal za nieludzki sposób, w jaki Holandia potraktowała jego dziecko.