Władze wprowadzają racjonowanie soli do posypywania ulic. Farmerzy grożą, że wyleją mleko, którego nie ma kto odebrać. A sklepowe półki świecą pustkami. Oto efekt ataku zimy, jaki nawiedził Wyspy Brytyjskie.

Rząd czasowo poluzował unijne rozporządzenia, odnoszące się do czasu pracy kierowców cystern przewożących mleko. W poniedziałek ma zrobić to samo wobec kierowców samochodów posypujących ulice piaskiem i solą, a także dostawców paszy dla zwierząt.

Farmerzy skarżą się, że mroźna pogoda utrudnia im zbiory warzyw w szklarniach, zwłaszcza kartofli, brukselki i kapusty, co może spowodować podwyżkę cen świeżych jarzyn w sklepach.

Gorączkowe zakupy w niektórych miejscowościach wymiotły ze sklepowych półek nawet sól, chleb i konserwy. Powodem są prognozy mówiące o tym, że niskie temperatury mogą się utrzymać do lutego.

W najzimniejszym dniu obecnej zimy w Wielkiej Brytanii, w miniony czwartek, temperatury w niektórych miejscowościach były niższe niż w Moskwie i tylko o dwa stopnie Celsjusza wyższe niż na biegunie południowym.

Niektóre władze lokalne zmniejszyły wykorzystanie soli, piasku i żwiru o 25 proc. Zaprzestano posypywania poboczy autostrad w Anglii. Na posiedzeniu w poniedziałek zbiera się rządowa komórka monitorująca zapasy i wykorzystanie soli. Rzeczniczka opozycyjnej partii konserwatystów ds. samorządu lokalnego Caroline Spelman oskarżyła rząd o to, że stracił kontrolę nad sytuacją.

Meteorolodzy przewidują, że proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z zimna, tak jak w przypadku recesji gospodarczej "będzie powolny, długi i z wahaniami".