​W hrabstwie Pierce w stanie Waszyngton zatrzymano mężczyznę w związku z morderstwem 12-latki, do którego doszło w 1986 roku. Do 66-latka udało się dotrzeć dzięki DNA, które zostawił... na serwetce.

Do brutalnego morderstwa doszło 32 lata temu. 12-letnia Michella była w parku razem ze swoimi dwiema młodszymi siostrami. Zostawiła na chwilę dziewczynki i pojechała na rowerze po jedzenie dla dziewczynek. Siostry poszły z kolei bawić się w innej części parku. Kiedy małe dziewczynki wróciły na miejsce, znalazły koc piknikowy, kanapki i porzucony rower. Nigdzie nie było Michelli.

Do poszukiwań zaangażowała się policja. Ciało 12-latki znaleziono prawie milę od miejsca, w którym umówiła się ze swoimi siostrami. Z autopsji wynikało, że dziewczynka została zgwałcona i zabita uderzeniem tępym narzędziem w głowę.

Przez lata nie udało się znaleźć sprawcy. W 2006 roku próbowano porównać DNA sprawcy z DNA w bazach kryminalnych. Nic to jednak nie dało.

W 2018 roku przeprowadzono kolejne, bardziej zaawansowane badania. Stwierdzono, że sprawcą musi być jeden z dwóch braci, którzy mieszkali wówczas w Tacomie.

W czerwcu funkcjonariusze zaczęli monitorować jednego z braci - 66-letniego Gary’ego Charlesa Hartmana. Mężczyzna w drodze do swojej pracy zajechał do restauracji, gdzie zamówił śniadanie. Detektywi czekali aż 66-latek skończy i wyjdzie. Wówczas wzięli serwetkę, którą kilka razy wytarł sobie usta.

Dzięki analizie śladów z serwetki udało się potwierdzić, że 66-latek i zabójca Michelli to jedna i ta sama osoba. Mężczyzna został zatrzymany. W piątek postawiono mu zarzuty gwałtu i morderstwa.

Areszt Hartmana wstrząsnął jego sąsiadami, którzy uważali go za zwykłego, niczym nie wyróżniającego się człowieka. Jestem w kompletnym szoku. Myślę o tych wszystkich rozmowach, które przeprowadziliśmy - mówi jego sąsiadka.

Specjaliści zaznaczają, że coraz więcej spraw będzie w ten sposób rozwiązanych. Technologia rozwija się coraz szybciej. Jeśli jesteś przestępcą i zostawiłeś swoje DNA na miejscu zbrodni, to możesz po prostu sam zgłosić się na policję. I tak cię złapiemy - mówi prokurator Mark Lindquist. 

(az)