Toksyczny gaz wydostał się podczas awarii systemu przeciwpożarowego. Ofiary udusiły się. Do wypadku doszło na Morzu Japońskim. Ofiary to marynarze i pracownicy stoczni.

Ten okręt od początku był pechowy, nikt nie chciał na nim płynąć, przeciekał i miał mnóstwo niedoróbek - tak pracownik stoczni mówi dziś gazecie „Komsomolskaja Prawda” o podwodnym okręcie atomowy Nierpa. „Kommersant” dorzuca: „wypróbowali okręt na ludziach”.

To największa tragedia od ośmiu lat, od czasu zatonięcia Kurska. Dziś – podobnie jak wtedy - władze starają się zablokować dostęp do informacji. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Nierpa została zamówiona przez indyjską flotę chociaż obie strony nie chcą przyznać, że taką umowę zawarły. Piszą jednak o tym rosyjskie media. Nierpa to okręt pechowy. Zakończenie budowy ciągnące się od czasów radzieckich przekładano już dwukrotnie i dlatego uparcie odmawiano podania jego nazwy. Kapitan Igor Dygało jak mantrę powtarzał jedynie: Atomowy okręt nie wchodzi w skład floty i znajdował się na etapie prób. Dziennikarzy nie dopuszczono do rannych, nie pozwolono im wjechać do portu Balszoj Kamień. Nie zdradzono nawet, czy do wypadku doszło pod wodą. To milczenie ma jeszcze jeden powód – znowu okazało się, że potęga nowej Rosji budowana jest na starych radzieckich i bardzo niepewnych podstawach.

W chwili katastrofy, na pokładzie znajdowało się ponad 200 osób. Okręt nie został uszkodzony i nie doszło do wycieku paliwa, a jego reaktory są nieuszkodzone.