Przywódca Górskiego Karabachu Arajik Harutiunian potwierdził, że wojska Azerbejdżanu przejęły część terytorium enklawy: nowe walki są efektem zaostrzenia trwającego od 1988 roku konfliktu wokół regionu, zamieszkanego przede wszystkim przez Ormian, ale pozostającego formalnie częścią Azerbejdżanu. W niedzielę zarówno Armenia, jak i Azerbejdżan ogłosiły wprowadzenie stanu wojennego. W starciach - co potwierdził przywódca Górskiego Karabachu - ucierpieli nie tylko wojskowi, ale i cywile.

W niedzielę po południu prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podpisał dekret o wprowadzeniu o północy z niedzieli na poniedziałek stanu wojennego na całym terytorium kraju.

W wielu miastach, w tym w stołecznym Baku, wprowadzono również godzinę policyjną, obowiązującą między 21:00 a 6 rano.

Wcześniej w niedzielę stan wojenny wprowadziły Armenia i Górski Karabach, ogłosiły również powszechną mobilizację.

Z wypowiedzi przedstawicieli władz Azerbejdżanu, Armenii i Górskiego Karabachu wynika, że śmierć poniosło w niedzielnych walkach wojsk azerbejdżańskich i armeńskich co najmniej 16 żołnierzy i kilkoro cywilów.

Armeński resort obrony poinformował ponadto, że sprawdza doniesienia o tym, że po stronie sił Azerbejdżanu w Górskim Karabachu walczyli także bojownicy z Syrii.

Hikmen Hadżijew, doradca polityczny prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa, ocenił z kolei te informacje - pochodzące od Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka - jako "nonsensowne".

Jak podkreśla Reuters, niedzielne starcia pomiędzy siłami obu krajów były najcięższymi od 2016 roku. Walki ponownie wzbudziły obawy o stabilność na Kaukazie Południowym, który stanowi korytarz dla rurociągów transportujących ropę i gaz na rynki światowe.

Armenia i Azerbejdżan oskarżają się wzajemnie o eskalację konfliktu

Konflikt zbrojny o Górski Karabach wybuchł w 1988 roku, przed upadkiem ZSRR, a starcia przerodziły się w wojnę między już niepodległymi Armenią i Azerbejdżanem.

Nieuznawana przez świat enklawa zamieszkana jest w większości i kontrolowana przez Ormian, formalnie jednak - choć ogłosiła secesję - pozostaje częścią Azerbejdżanu.

Zbrojny konflikt o to terytorium pochłonął już około 30 tysięcy ofiar śmiertelnych.

W 1994 roku podpisane zostało zawieszenie broni, ale w ostatnich miesiącach starcia między siłami Armenii i Azerbejdżanu nasiliły się.

Oba kraje oskarżają się wzajemnie o eskalację konfliktu.

Według Erywania, siły Azerbejdżanu zaatakowały osady cywilne w regionie Górskiego Karabachu. Z kolei resort obrony w Baku podkreśla, że siły zbrojne Armenii "przeprowadziły duże prowokacje" i ostrzelały pozycje azerbejdżańskiej armii i przygraniczne miejscowości.

W niedzielę sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wezwał Azerbejdżan i wspierane przez Armenię separatystyczne siły Górskiego Karabachu do "natychmiastowego zaprzestania walk, zaangażowania się w deeskalację napięcia i szybki powrót do negocjacji".

Guterres zamierza spotkać się z premierem Armenii Nikolem Paszynianem i prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem.

Polskie placówki dyplomatyczne ostrzegają

Na zaostrzenie konfliktu wokół Górskiego Karabachu zareagowały polskie placówki dyplomatyczne.

Ambasada RP w Baku wydała zalecenie o unikaniu podróży poza obszar Półwyspu Apszerońskiego.

"Z uwagi na napiętą sytuację wzdłuż granicy Armenii z Azerbejdżanem i ogłoszenie stanu wojennego Ambasada RP w Baku zaleca unikanie podróży poza obszar Półwyspu Apszerońskiego. Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności, unikanie tłumów oraz śledzenie informacji" - przekazała polska placówka.

Wcześniej również ambasada Polski w Armenii zaapelowała do Polaków przebywających w tym kraju o szczególną ostrożność i dostosowanie się do zaleceń miejscowych władz dla obcokrajowców, jeśli takie się pojawią.