Z dramatycznym apelem zwrócił się do zbuntowanych pułków policji zmilitaryzowanej prezydent Ekwadoru Rafael Correa. W odpowiedzi w jego stronę poleciały granaty z gazem łzawiącym. Według źródeł rządowych, trzeba było udzielić pomocy w szpitalu. Protestujący zajęli stołeczne lotnisko. W Quito i w Guayaquil zaczęło się plądrowanie miasta. Rząd Ekwadoru ogłosił stan wyjątkowy w całym kraju.

Correia próbował nawiązać dialog ze zbuntowanymi członkami pułku policji zmilitaryzowanej w Quito. Pojawił się wraz z ministrem spraw wewnętrznych Gustavo Jalkhem w oknie koszar tego pułku i wygłosił do policjantów zebranych na dziedzińcu dramatyczne przemówienie.

Jeśli chcecie zająć koszary - zajmujcie, jeśli chcecie zostawić obywateli bez ochrony, jeśli chcecie zdradzić swą misję policjantów, swą przysięgę - zdradzajcie, ale ten prezydent i ten rząd będą nadal wypełniali swój obowiązek - powiedział Correa

Zakończył słowami: Jeśli chcecie zniszczyć ojczyznę, zniszczcie ją, ale ten prezydent nie uczyni ani kroku wstecz. Niech żyje ojczyzna!.

Policjanci odpowiedzieli, rzucając w jego kierunku granatami z gazem łzawiącym. Według źródeł rządowych, prezydentowi trzeba było udzielić pomocy w szpitalu; wycofując się przed agresją policjantów, zwichnął nogę. Potrzebna była operacja kolana.

Jak podaje agencja AFP, uwięziony w szpitalu Correa powiedział w wywiadzie telefonicznym: w Ekwadorze stoimy wobec próby zamachu stanu inspirowanej przez opozycję i niektóre sektory sił bezpieczeństwa.

Połączone Dowództwo Sił Zbrojnych Ekwadoru skierowało do szefa państwa list, w którym wyraża "poparcie dla prezydenta i demokracji" oraz ogłasza "fiasko" niespodziewanego protestu setek policjantów.

Policja zmilitaryzowana na znak protestu przeciwko zlikwidowaniu dodatków, m.in. premii wypłacanych z okazji awansu, zajęła jeden z pasów lotniska międzynarodowego w Quito. Do policjantów przyłączyło się na lotnisku 120 żołnierzy.

W Quito pracodawcy odesłali do domów pracowników wielu zakładów, zamykane są sklepy, a młodzież odsyłana ze szkół do domów. Policja zbuntowała się także w stolicy gospodarczej Ekwadoru, portowym Guayaquil, i w innych miastach. Policjanci palą opony samochodowe i detonują granaty z gazem łzawiącym.

Wprawdzie dowództwo naczelne ekwadorskich sił zbrojnych zapewniło prezydenta, że zachowuje lojalność wobec rządu, ale bunt policji zmilitaryzowanej nastąpił w bardzo delikatnym momencie. Nazajutrz po tym, jak Correia oświadczył, że zastanawia się nad rozwiązaniem Kongresu, który zwleka z zatwierdzeniem projektów ustaw redukujących wydatki państwa.

Rozwiązanie parlamentu i ogłoszenie przedterminowych wyborów pozwoliłoby prezydentowi na przeprowadzenie cięć budżetowych na podstawie dekretów.