Al-Kaida nie miała nic wspólnego z zamachami w Londynie - taki wniosek z rządowego śledztwa ujawnia Observer. Gazeta pisze, że eksperci brytyjskiego rządu stwierdzili, iż lipcowe ataki były wynikiem „prostego i taniego” spisku czterech młodych zamachowców samobójców.

Observer powołuje się na przeciek z prowizorycznego raportu komisji badającej okoliczności zamachów, które kosztowały życie ponad pięćdziesięciu osób.

Do potężnych eksplozji w okolicach dworów metra w centrum brytyjskiej stolicy doszło rano 7 lipca. W zamachach zginęło 56 osób. Wśród nich trzy Polki: 23-letnia Monika Suchocka, 29-letnia Karolina Glueck i 43-letnia Anna Brandt. Około 700 osób zostało rannych.

Terroryści ponownie zaatakowali Londyn równo dwa tygodnie później. 21 lipca doszło do czterech wybuchów: trzech na stacjach metra oraz jednego w autobusie linii 26 w północno-wschodniej części miasta. W tych zamachach nie było ofiar. Ranna została tylko jedna osoba.

Odpowiedzialność za zamachy w Londynie wzięły wówczas na siebie Brygady Abu Hafsa al-Masriego, ściśle związane z Al-Kaidą Osamy bin-Ladena.