Cztery osoby zginęły, a 15 zostało rannych w ataku terrorystycznym w Jerozolimie. Rozpędzona ciężarówka wjechała w grupę izraelskich żołnierzy na popularnej promenadzie, z której rozciąga się widok na Stare Miasto. Kierowca wozu, Palestyńczyk, został zastrzelony. Według izraelskich władz, prawdopodobnie był on sympatykiem Państwa Islamskiego. Agencja AP podaje, że zamachowiec był salafitą. Zidentyfikowano go jako 28-letniego Fadiego Kunbara.

Jak podaje izraelska policja, ofiary to trzy kobiety i mężczyzna w wieku dwudziestu kilku lat. Nie ujawniono ich tożsamości - w Izraelu informacje o śmierci żołnierzy upublicznia się dopiero po zawiadomieniu rodzin.

Według świadka wydarzeń, cytowanego przez Reutera, ciężarówka przedarła się przez grupę żołnierzy, ci otworzyli ogień, następnie zamachowiec nawrócił i znów wjechał między wojskowych. Strzelali do niego, dopóki go nie zneutralizowali - relacjonował świadek.

Policja nazywa zamach zaplanowanym atakiem terrorystycznym.

Roni Alsheich, szef izraelskiej policji, powiedział dziennikarzom, że nie może wykluczyć, że Palestyńczyk wzorował się na sprawcy zamachu na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie, do którego doszło 19 grudnia i w którym zginęło 12 osób, w tym Polak.

Premier Izraela Benjamin Netanjahu poinformował natomiast, że zamachowiec był prawdopodobnie sympatykiem Państwa Islamskiego. Znamy tożsamość tego napastnika i według wszelkich oznak jest to zwolennik Państwa Islamskiego. Otoczyliśmy Dżabal Mukaber (to arabska dzielnica w Jerozolimie Wschodniej - red.), skąd przyjechał, i prowadzimy inne działania, których szczegółów nie podam - głosi oświadczenie Netanjahu.

Jak informuje agencja AP, palestyński zamachowiec był salafitą. Zidentyfikowano go jako 28-letniego Fadiego Kunbara.

W ostatnim czasie na izraelskich ulicach rzadziej dochodziło do ataków, jakich od września 2015 roku niemal codziennie dokonywali Palestyńczycy - m.in. przy użyciu noży i pojazdów.

Agencja AP przypomina, że właśnie od września 2015 palestyńscy napastnicy zabili 40 Izraelczyków i dwóch obywateli USA. Śmierć poniosło także 229 Palestyńczyków - według izraelskich władz, byli to w większości napastnicy.

Winą za te akty przemocy Izrael obciążał palestyńskich polityków i przywódców religijnych, zarzucając im prowadzenie kampanii podżegania do takich aktów. Strona palestyńska wskazywała natomiast na dziesięciolecia życia pod izraelskimi rządami wojskowymi i nikłe nadzieje na własne państwo.

Ekspert ds. terroryzmu: Żadna służba na świecie nie jest w stanie zapobiec tego typu atakom

To był zamach o charakterze politycznym, który wpisuje się w trwający od dziesięcioleci konflikt izraelsko-palestyński - tak o tragedii w Jerozolimie mówił reporterowi RMF FM Patrykowi Michalskiemu dr Krzysztof Karolczak, ekspert ds. terroryzmu z Uniwersytetu Warszawskiego. Podkreślił również, że wobec tego typu ataków jesteśmy bezradni.

Takiemu sposobowi dokonywania zamachów żadna służba specjalna na świecie - nawet ta izraelska - nie jest w stanie przeciwdziałać. Nie jest się w stanie zapobiec temu, że nie organizacja, ale pojedynczy człowiek wpadnie na tak zbrodniczy pomysł - to jest taka projekcja chorego umysłu - zaznaczył ekspert.

Jak dodał: Z punktu widzenia napastnika, mimo że on sam zginął, ten zamach był sukcesem - w związku z tym może znaleźć naśladowców.

(e/łł)