Dzięki mediom społecznościowym po latach włoskiej policji udało się ustalić, kim był mężczyzna, którego ciało znaleziono w 2005 roku w Alpach na wysokości ponad 3000 metrów. Okazuje się, że był to narciarz z Francji. Zginął w 1954 roku w dniu swoich 35. urodzin.


Zagadka bezimiennego narciarza, który dekady temu zginął w Alpach, została w końcu rozwiązana. Udało się to dzięki opublikowaniu przez włoską policję w mediach społecznościowych zdjęć przedmiotów znalezionych przy ciele mężczyzny.

Dzięki badaniom przeprowadzonym przez ekspertów medycyny sądowej w Turynie wiadomo było, że znaleziony w 2005 roku w Alpach narciarz, zginął niedługo po 1950 roku. Jego ciało przetrwało w lodowcu w pobliżu miejscowości Valtournenche niedaleko granicy ze Szwajcarią.

Wszystko wskazywało na to, że nie był Włochem. 

Miał 165 cm wzrostu, w chwili śmierci liczył sobie ok. 30 lat.

Włoska policja opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcia znalezionych przy nim przedmiotów: zegarka, okularów, kilku drobnych monet oraz oczywiście jego narty.

Wtedy odezwała się Francuzka. Emma Nasem twierdziła, że rozpoznaje rzeczy należące do jej wujka. Henri le Masne miał zaginąć w Alpach w dniu swoich urodzin 26 marca 1954 roku w czasie śnieżnej zawieruchy. Badania DNA potwierdziły pokrewieństwo.

Rodzina poinformowała, że ich krewniak był zapalonym narciarzem, kawalerem i pracował w ministerstwie finansów w Paryżu.

(j.)