500 dolarów grzywny musi zapłacić Mieczysław Jaśkiewicz, szef Związku Polaków na Białorusi, a Weronika Sebastianowicz, prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK w tym kraju - 300 dolarów. To kary orzeczone przez sąd w Szczuczynie za "zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia".

Działacze na prywatnej posesji w okolicach Szczuczyna postawili krzyż, upamiętniający Anatola Radziwonika - ostatniego dowódcę AK na Ziemi Nowogródzkiej. Uroczystość odbywała w Raczkowszczyźnie w 64. rocznicę śmierci przywódcy niepodległościowego podziemia. Zgromadziła członków związku, kombatantów AK i okolicznych mieszkańców, którzy pamiętają jeszcze podporucznika Radziwonika. W ceremonii uczestniczył też polski konsul generalny na Białorusi. Wszystko sfilmowała milicja i zarzuciła organizatorom złamanie prawa.

Sędziowie nie wzięli pod uwagę, że uroczystość odbyła się na terenie prywatnym i za zgodą właścicieli. Ta kara wyjątkowo mnie dotknęła, bo jest nieuczciwa, ja nic złego nie zrobiłem - komentuje Jaśkiewicz. Według niego, jest jednak i pozytywny aspekt tego wyroku. Sprawa została nagłośniona i ludzie mieli szansę dowiedzieć się, że polski dowódca podziemnej armii zginął właśnie w tym miejscu - podkreśla.

W całej sprawie polskie MSZ wydało 13 czerwca oświadczenie. Napisało w nim, że próba oskarżenia Sebastianowicz i Jaśkiewicza "za upamiętnienie dowódcy AK i rzekome zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia przypomina represje z mrocznych czasów, które powinny dawno odejść w całej Europie w przeszłość". "Mniejszości narodowe mają w całej Europie, w tym w Polsce, prawo do kultywowania swej tożsamości i historii. Oczekujemy także od Białorusi respektowania tego prawa" - podkreślono.

Politycznie podtrzymujemy nasze zdanie, że tego typu sprawy przypominają represje z mrocznych czasów dyktatur komunistycznych. Jeszcze raz apelujemy do Białorusi, aby prawo mniejszości narodowych do kultywowania swojej tożsamości i historii było respektowane, tak jak jest respektowane w całej Europie, w tym w Polsce -
powiedział po wyroku rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki.

Ppor. Anatol Radziwonik, ps. Olech, poległ 12 maja 1949 roku nad rzeczką Niewisza, niedaleko wsi Raczkowszczyzna, podczas próby przebicia się przez kolejną sowiecką obławę.