Rząd Węgier ogłosił dniem żałoby narodowej w związku z wypadkiem we Włoszech autobusu wiozącego węgierskich gimnazjalistów. W nocy z piątku na sobotę zginęło 16 osób, a 26 zostało rannych. Dwie osoby są w stanie zagrożenia życia.

Autobus, który wiózł uczniów i troje nauczycieli gimnazjum im. Pala Szinyeiego Merse oraz członków rodziny jednego z nich, uderzył w filar wiaduktu na zjeździe z autostrady w pobliżu Werony i stanął w płomieniach. Młodzież w wieku 14-18 lat wracała z obozu narciarskiego we Francji.

Dwaj mężczyźni spośród sześciorga ciężko rannych są w stanie zagrożenia życia - powiedział rzecznik węgierskiego pogotowia ratunkowego Pal Gyoerfi.

Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto mówił wcześniej na konferencji prasowej w Budapeszcie, że jedna osoba jest utrzymywana w stanie śpiączki i jej życie jest zagrożone, dwie osoby są bardzo ciężko ranne, 10 ciężko rannych, a 13 rannych lekko. Dwunastu pasażerów nie odniosło żadnych obrażeń.

Rzecznik premiera Bertalan Havasi oznajmił, że na wniosek szefa rządu Viktora Orbana poniedziałek ogłoszono dniem żałoby narodowej. Flaga przed parlamentem zostanie tego dnia podniesiona, a następnie opuszczona do połowy masztu w obecności premiera i prezydenta Janosa Adera.

Orban w oświadczeniu napisał, że łączy się w modlitwie w tych trudnych chwilach z rodzinami i przyjaciółmi ofiar. Kondolencje bliskim ofiar złożył też prezydent Ader.

Policjanci nie znaleźli śladów hamowania

Ofiary śmiertelne wypadku to osoby, które nie zdołały opuścić płonącego pojazdu - powiedział komendant policji w Weronie Girolamo Lacquaniti.

Według węgierskiej konsul generalnej w Mediolanie Judit Timaffy osoby siedzące z tyłu autobusu wydostały się na zewnątrz, wybijając szyby. Duża część pasażerów wedle jej relacji spała; obudzili się dopiero w momencie uderzenia autobusu w filar wiaduktu. Wiele osób uratował nauczyciel WF-u, który kilkakrotnie wracał do autobusu po kolejnych uczniów i teraz leży w szpitalu z poważnymi poparzeniami.

Szijjarto powiedział, że na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku, ale włoscy policjanci nie znaleźli śladów hamowania.

Włoskie radio RAI podało, że słoweński kierowca, który jechał obok węgierskiego autokaru, zauważył jakiś problem z jego kołem i próbował dać o tym znać kierowcy, ten jednak nie zdołał w porę zareagować. Słoweński kierowca pomagał też w ratowaniu ofiar.

Szijjarto powiedział, że ranni są leczeni w trzech szpitalach w Weronie, a pozostałych pasażerów dzięki pomocy burmistrza Werony umieszczono w hotelu w południowej części miasta, gdzie są pod opieką psychologa.

Nieco później minister ds. zasobów ludzkich Zoltan Balog powiadomił, że na miejsce przybyła już ekipa węgierskiego pogotowia ratunkowego, które objeżdża szpitale, by ci, których stan na to pozwala, mogli jak najszybciej wrócić do domu.

(mal)