Sąd w Murmańsku przedłużył areszty dla ponad 20 osób zatrzymanych w ubiegłym tygodniu na Morzu Barentsa. W tej grupie jest Polak oraz obywatele Wielkiej Brytanii, USA, Francji, Turcji, Szwajcarii, Danii, Włoch, Kanady i Nowej Zelandii oraz Rosjanie.

Ekolodzy zostali namierzeni przez rosyjską straż graniczną w trakcie protestu Greenpeace na statku "Arctic Sunrise" przeciwko wydobyciu ropy naftowej w Arktyce. Wśród ośmiu osób, którym areszt przedłużono o 72 godziny są członkowie załogi oraz rzecznik Greenpeace, obywatel Szwecji Dmirtrij Litwinow.

We wtorek Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej ogłosił, że ekolodzy, którzy w zeszłym tygodniu przeprowadzili protest na platformie wiertniczej Prirazłomnaja należącej do koncernu Gazprom, będą sądzeni niezależnie od obywatelstwa i że wszczęto przeciwko nim śledztwo pod zarzutem piractwa. Za piractwo grozi w Rosji nawet 15 lat więzienia.

Aktywiści Greenpeace odrzucają zarzuty, podkreślając, że ich protest 18 września był akcją pokojową. Komentując w środę sprawę Greenpeace, prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że aktywiści nie są oczywiście piratami, ale naruszyli prawo międzynarodowe. Władze organizacji ekologów są zdania, że prawo naruszyła rosyjska straż graniczna, dokonując abordażu.


Władze rosyjskie próbują zastraszyć ludzi, którzy sprzeciwiają się wierceniom w Arktyce, lecz to zastraszanie nie odniesie skutku - powiedział dyrektor wykonawczy Greenpeace Kumi Naidoo.


Źródła w Komitecie Śledczym FR utrzymują, że aresztowani ekolodzy mogą zostać zwolnieni wcześniej, gdy zostanie zmieniona kwalifikacja ich czynu.