Siedziba tajnych służb w Berlinie nie zostanie przebudowana. Zdecydowano tak po zbadaniu sprawy wycieku planów budynku. Rząd tłumaczy, że mapy mogły trafić w niepowołane ręce. Pod znakiem zapytania stanęła też współpraca ze służbami innych krajów.

"Tajne służby, które nie upilnowały tajnych planów własnej siedziby" - taka etykietka może przylgnąć do niemieckiego wywiadu, choć komisja rządowa stara się jak może by zbagatelizować problem. Według tej komisji chodzi o mało znaczące zaplecze techniczne, a nie o serce tajnego budynku, jak podały media.

Faktem pozostaje, że dokumenty wyciekły ponad rok temu i to z placu budowy najpilniej strzeżonego w Niemczech. Bramki bezpieczeństwa i monitoring nie pomogły. Czy w tej sytuacji Federalnej Służbie Wywiadowczej zaufają jeszcze agenci Jej Królewskiej Mości czy FBI? Niemcy obawiają się, że nie będzie to takie oczywiste.

Na mapach, które zaginęły, było oznaczenie "tajne, do użytku służb", a nie "ściśle tajne" - tak tłumaczy rząd. I już wiadomo, co trzeba napisać, by niemieccy agenci wiedzieli, że trzeba tego pilnować.