Mieszkańcy miasta Biełokuricha w południowej Syberii (Rosja) natrafili na 20-latka, który niemal całe swoje życie spędził w leśnej chacie, z dala od ludzi. Jego rodzice zdecydowali się uciec od cywilizacji, gdy miał cztery lata. Jednak w maju tego roku, bez podania przyczyn, rodzice odeszli zostawiając go samego w lepiance. Gdy skończyło się lato, mężczyzna postanowił szukać pomocy.

On nie ukończył żadnej szkoły, nie nauczył się żyć w społeczeństwie, nie ma pojęcia, jaki jest świat poza lasem - powiedział agencji RIA Novosti miejscowy prokurator. 20-latek wygląda na zdrowego. Mówi tylko powoli, bo w swym dotychczasowym życiu nie rozmawiał zbyt często - dodał śledczy.

Rosyjska policja, po rozmowie z odnalezionym, zdecydowała o poszukiwaniach jego rodziców. Trzeba też będzie wydać mężczyźnie dowód tożsamości, bo bez tego nie może ubiegać się o wsparcie państwa.

Rosyjskie media już nazwały 20-latka "syberyjskim Mowglim", nawiązując do bohatera "Księgi dżungli" Rudyarda Kiplinga. W Rosji już wcześniej pojawiały się informacje o dzieciach wychowywanych poza społeczeństwem.

Dwa lata temu w Petersburgu znaleziono dwie dziewczynki, córki chronicznych alkoholików. Cztero- i sześciolatka nie potrafiły mówić, nigdy nie jadły ciepłego posiłku, a wdzięczność okazywały, liżąc darczyńcę po rękach - przypomina dziennik Moscow Times.

Z kolei w 2008 roku w Wołgogradzie natrafiono na sześciolatka, którego matka trzymała zamkniętego w mieszkaniu. Chłopiec nie potrafił mówić, wydawał tylko dźwięki, naśladując papugę, która żyła w mieszkaniu.

RIA Novosti, Moscow Times