Eksplozja w jednym ze sklepów w centrum Budapesztu. Rannych zostało dwóch policjantów, którzy pieszo patrolowali okolicę. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wybuchu.

Węgierska policja podała jedynie, że rannych zostało dwóch funkcjonariuszy. Nie podała jednak, dlaczego mogło dojść do eksplozji. Ustalamy, co dokładnie wybuchło – napisała policja w oświadczeniu. Część lokalnych mediów informowała, że mógł być wybuch gazu.

Ekspert ds. pirotechniki Attila Ladocsi powiedział w telewizji M1, że przyczyną wybuchu z całą pewnością nie była eksplozja gazu. Według niego spowodowane szkody – m.in. rozbite szyby wystaw sklepowych - jednoznacznie wskazują na większą ilość materiału wybuchowego. Ocenił, że przy jednej z wystaw mogło dojść do „wybuchu konstrukcji domowej roboty”.

Narodowe Biuro Śledcze poprosiło o kontakt osoby, które przebywały w miejscu zdarzenia lub jego pobliżu, albo też dysponują informacjami na jego temat. Trwają oględziny miejsca eksplozji. Cały czas przesłuchiwani są świadkowie.

Do zdarzenia doszło na jednej z najbardziej ruchliwych ulic Budapesztu, w opuszczonym sklepie. Część okolicznych budynków ewakuowano. Eksplozja była tak silna, że zniszczone zostały samochody zaparkowane w pobliżu. W pobliżu miejsca eksplozji znaleziono gwoździe.

Jestem tu na wakacjach, mieszkam w hostelu za rogiem. Szykowałam się do wyjścia, gdy nagle usłyszałam bardzo głośne "bum". Wyjrzałam przez okno, zobaczyłam mnóstwo radiowozów, wozów strażackich, na ulice wybiegło pełno ludzi. Nikt nie wiedział, co się stało - opowiada polska turystka w rozmowie z agencją Reutera.

Węgier, który również był świadkiem eksplozji, przyznaje, że w pierwszym momencie pomyślał, iż to atak terrorystyczny. Przestraszyłem się, że terroryści uderzyli w Węgry. Szczerze – boję się tego od dawna, ponieważ pewne organizacje terrorystyczne wspominały, że uderzą u nas - mówi mężczyzna.

(mpw)