Nikomu nic się nie stało w wyniku wybuchu samochodu, do którego doszło wczoraj wieczorem w Londonderry, drugim co do wielkości mieście Irlandii Północnej. Zdarzenie potępili brytyjscy i irlandzcy politycy.

Do wybuchu doszło na Bishop Street, w centrum 84-tysięcznego Londonderry. Lokalna policja opublikowała na Twitterze zdjęcia. Widać na nich płonący pojazd.

Przedstawiciel Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) Garry Middleton poinformował, powołując się na policję, że  samochód został wcześniej skradziony.

Policja, która już wszczęła dochodzenie, nie chce na razie udzielać więcej informacji.

Incydent został potępiony przez przedstawicieli głównych partii politycznych w Irlandii Północnej - unionistów i partię Sinn Fein ("My sami), czyli polityczne skrzydło Tymczasowej Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Skrytykowały go też władze Wielkiej Brytanii oraz Irlandii.

"Nie ma miejsca, ani przyzwolenia dla takich aktów terroru, których celem jest ponowne wciągnięcie Irlandii Północnej w okres przemocy i konfliktu" - napisał na Twitterze, minister spraw zagranicznych Irlandii Simon Coveney.

"Na całe szczęście nikt zdaje się nie ucierpiał" - napisała na Twitterze Elisha McCallion, deputowana Sinn Fein w Zgromadzeniu Irlandii Północnej (parlamencie). "Derry jest miastem szybko się rozwijającym i doprawdy nikt nie życzy sobie tego rodzaju incydentów; w żaden sposób nie oddaje to tego, co się obecnie dzieje w mieście" - zaznaczyła deputowana.

Stojąca na czele Partii Demokratycznych Unionistów (DUP) Arlene Foster napisała po podaniu informacji o wybuchu, że "taki pozbawiony sensu akt terroru musi być potępiony przy użyciu najmocniejszych słów". "Jestem wdzięczna naszym służbom ratunkowym i porządkowym za działania, które sprawiły, że nie było żadnych ofiar i rannych" - zaznaczyła w swym sobotnim tweecie.

Dziennikarz lokalnego północnoirlandzkiego wydania "Sunday Times" twierdzi, że atak został przeprowadzony przez grupę tzw. Nowej IRA (Irlandzkiej Armii Republikańskiej), która nie uznaje porozumienia z Wielkiego Piątku z kwietnia 1998 roku zawartego z rządem Wielkiej Brytanii, które położyło kres trwającemu ponad trzy dekady krwawemu konfliktowi.

Informacja o ataku bombowym pojawia się w specyficznym kontekście - pisze w komentarzu agencja Reutera. Trwają przygotowania do opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo. Brak porozumienia ws. ram prawnych wyjścia Wielkiej Brytanii z UE zwiększa zaś prawdopodobieństwo przywrócenia regularnej granicy pomiędzy Irlandią i kontrolowaną przez władze w Londynie Irlandią Północną. "Granica, na której przywrócono by kontrolę paszportową i celną, stałaby się wymarzonym celem ataków grup militarnych" - zaznacza.

W sobotę wieczorem weekendowy "The Sunday Times" opublikował artykuł, z którego wynika, że premier Theresa May rozważa podpisanie odrębnego porozumienia z rządem Irlandii, które uregulowałoby problemy ruchu granicznego na granicy lądowej między Irlandią i Zjednoczonym Królestwem.


Opracowanie: