Z wraku Bułgarii, która zatonęła na Wołdze, nurkowie wyciągają ciała ofiar, w tym dzieci uwięzionych podczas katastrofy w sali muzycznej. Rosyjska prokuratura wszczęła śledztwo wobec przepływających w pobliżu statku załóg, które nie pomogły tonącym.

W pobliże miejsca katastrofy przypłynęły dwa statki: "Arbat" i "Dunajskij 66". Komitet śledczy obwinia ich kapitanów, którym za nieudzielenie pomocy grozi maksymalnie do dwóch lat więzienia. Roman Lizalin, kapitan statku "Arabella", który uratował rozbitków, mówi, że o katastrofie usłyszał przez radio, ale nie jest w stanie powiedzieć, kto informował o tragedii. To była informacja, podejrzenie, że przewróciła się łódka albo mały kuter, ale kiedy podpłynęliśmy, widok był straszny. Zobaczyliśmy tragedię zupełnie innego rozmiaru - relacjonuje.

We wraku wciąż pracują nurkowie, ale aby dostać się do niektórych jego części, ratownicy będą musieli rozciąć w dwóch miejscach kadłub statku.

Władimir Putin ogłosił, że rodziny ofiar dostaną po milionie rubli - to około 100 tysięcy złotych.