"Trzymałam ją za rękę, wołała mnie - i w tym momencie uderzyła fala" - tak w rozmowie z BBC moment uderzenia tsunami wspomina mama 5-latki, Emilia. Od soboty dziewczynka jest zaginiona. Najnowsze dane mówią, że w wyniku sobotniego tsunami zginęło blisko 430 osób, a ponad 150 jest zaginionych.

Emilia wspomina, że w momencie uderzenia fali była z córeczką na plaży. Trzymały się za ręce. Wołała do mnie "mamusiu" - opowiada kobieta. Właśnie wtedy uderzyła w nie gigantyczna fala.

Kobieta nie była w stanie utrzymać swojej córki. Byłam taka słaba, nie byłam w stanie oddychać, nie mogłam jej utrzymać. Przytrzymywałam ją za kołnierz, ale żywioł ją wyrwał - relacjonuje ze łzami w oczach matka. Ona sama ledwo uszła z życiem. Przeżyć udało się także jej mężowi. Moje dziecko, moje jedyne dziecko, nadal jest zaginione - rozpacza matka.

Emilia i jej rodzina żyją na wyspie Sebesi - położonej w pobliżu wulkanu Anak Krakatau. W sobotę gwałtowna erupcja wulkanu, położonego w Cieśninie Sundajskiej między wyspami Jawa i Sumatra, spowodowała zapadnięcie się krateru i wstrząsy dna morskiego. Powstało w ten sposób tsunami.

Jedną z najbardziej dotkniętych wysp jest właśnie Sebesi. Mieszkańcy wyspy zostali pozbawieni dachu nad głową, cały czas żyją w strachu z powodu aktywności wulkanu.