Wojna o dziecko w polsko-bułgarskim małżeństwie jest wykorzystywana w Bułgarii w kampanii do Parlamentu Europejskiego - twierdzą polscy dyplomaci. Dodają, że przekazanie chłopca matce, bezprawnie przetrzymywanego przez ojca nie nastąpi wcześniej niż w przyszłym tygodniu.

Choć nastroje w związku ze staraniami Polki o syna są już dzisiaj bardziej stonowane niż w zeszłym tygodniu, to temat wciąż żyje w wypowiedziach polityków. Wczoraj z Bułgarem - ojcem dzieci - spotkał się szef tamtejszego MSZ. Polscy dyplomaci w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą mówią, że choć minister nie jest stroną Konwencji Haskiej, która reguluje sprawy dzieci z mieszanych małżeństw, to startuje w wyborach do europarlamentu.

Z mężczyzną, który porwał syna miała się też spotkać minister sprawiedliwość, by namówić go do dobrowolnego oddania dziecka. Nie zrobiła tego jeszcze, by uniknąć wpisywania małżeńskiego sporu w kampanię. Wygląda więc na to, że porwany przez ojca chłopiec stał się zakładnikiem bułgarskich starań o fotele w Brukseli.