Przez Canal Grande w Wenecji przepłynęła gondola z trumną. Ten symboliczny pogrzeb miasta zorganizowano na znak protestu przeciw zjawisku masowej ucieczki mieszkańców i wyludnieniu.

Uroczystości "pogrzebowe" Wenecji zorganizowało miejscowe stowarzyszenie miłośników miasta "Venessia.com". Obserwowały je tysiące mieszkańców i turystów oraz liczne ekipy telewizyjne. Inicjatorzy przedstawili akcję jako okrzyk rozpaczy w związku z tym, co dzieje się w Wenecji: miasto pustoszeje coraz bardziej i to nie tylko dlatego, że powoli znika pod wodą i nie ma jasnej wizji tego, jak ten proces zatrzymać. Przede wszystkim powodem jest drożyzna, a ceny - jak się podkreśla - winduje masowy napływ milionów turystów. Dziennie przebywa ich tam średnio 55 tysięcy. W latach 50. zeszłego wieku w Wenecji mieszkało 300 tysięcy ludzi, obecnie jest to 60 tysięcy, a liczba ta wciąż spada. Według przewidywań, w 2030 roku w Wenecji nie pozostanie już żaden rdzenny mieszkaniec.

Sobotniemu pogrzebowi towarzyszyła też inna inicjatywa - badań DNA, które mają wykazać, jaki procent mieszkańców to potomkowie dawnych wenecjan. Badania te przeprowadziła grupa amerykańskich naukowców.

Władze miejskie starają się - na razie bez większych rezultatów - zatrzymać exodus ludności i jednocześnie zmniejszyć napływ turystów. W tym celu rozważają na przykład wprowadzenie opłaty wjazdowej. Te kroki wywołują jednak protesty hotelarzy i restauratorów, którzy na turystach zarabiają. Konflikt interesów utrudnia zatem podjęcie decyzji, które zadowoliłyby wszystkich i pozwoliły uratować miasto przed wieszczoną już od lat przez niektórych wizją Wenecji jako "Disneylandu" - zwiedzanego w ciągu dnia i zamykanego na noc.