​Władze Moskwy zablokowały pokaz dokumentalnego filmu o Pussy Riot. To miała być rosyjska premiera nakręconego przez Brytyjczyków dokumentu. Dwie członkinie tego zespołu kilka dni temu zostały zwolnione z więzienia na mocy amnestii. Były skazane na dwa lata łagru za odśpiewanie w chramie Chrystusa Zbawiciela pieśni "Bogurodzico przegoń Putina".

Pokaz filmu relacjonującego przebieg procesu nad Pussy Riot miał odbyć się dzisiaj w Centrum Gogola, którym kieruje jeden z najlepszych rosyjskich reżyserów Kiriłł Sieriebriennikow. To on ujawnił treść listu, jaki otrzymał z departamentu kultury. Urzędnicy przypomnieli w nim, że teatr finansowany jest z budżetu i nie powinien kojarzyć się z tak kontrowersyjnymi prowokatorami jak Pussy Riot.

Chodzi o dokument "Pussy Riot- A Punk Prayer" nakręcony przez Mike Lemera i Maksima Pozdorowkina. "Punkową modlitwę" nagrodzili już jurorzy "Sundance Festival", amerykańskiego festiwalu kina niezależnego. Film znajduje się także na krótkiej liście do Oscara.

Kogo mogła wystraszyć spokojna rozmowa kilkuset widzów z wypuszczonymi na mocy amnestii dziewczynami? Kogo tak przeraziła premiera filmu, który otrzymał już masę nagród i niczego nowego nie mówi o władzy? "Nie rozumiem" - napisał Sieriebriennkow w jednym z portali społecznościowych.

(abs)