Szalejący nad Florydą huragan Wilma spowodował śmierć co najmniej 6 osób. Zanim żywioł przesunął się nad Atlantyk, pozbawił prądu około sześciu milionów ludzi. Wprawdzie władze wezwały do ewakuacji ok. 160 tys. ludzi, ale zaledwie 15 tys. posłuchało apelu.

Prezydent George W. Bush ogłosił na Florydzie stan klęski żywiołowej. W nocy prędkość wiatru dochodziła na Florydzie do 200 kilometrów na godzinę. Wiatr zrywał dachy, wybijał szyby w oknach i łamał drzewa. Wstępnie straty materialne oszacowano na 2 mld dolarów.

Wilma uderzyła we Florydę przed świtem jako huragan trzeciej kategorii (w skali pięciostopniowej), a więc silniejsza niż oczekiwano. Prawie cały łańcuch Florida Keys został pozbawiony elektryczności. Huragan przeszedł od południowo-zachodniego krańca Florydy aż po Miami, Fort Lauderdale i West Palm Beach na wybrzeżu Atlantyku. W miarę przesuwania się nad lądem Wilma osłabła i zeszła do drugiej kategorii.

Nad Florydą nadal padają ulewne deszcze. Dlatego też władze ostrzegają, że powodzie

mogą być o wiele groźniejsze niż samo uderzenie huraganu. W stanie pogotowia pozostaje tam ponad 3 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej.

Na kilka godzin przed nadejściem nad Florydę Wilma przetoczyła się nad zachodnim krańcem Kuby. Z nadmorskich miejscowości ewakuowano w sumie 600 tysięcy ludzi. W pozbawionej prądu Hawanie w nocy wichura zmiatała drzewa i latarnie uliczne. Ulice przekształciły się w rwące rzeki - zalanych zostało około 15 kwartałów miasta. Strażacy ratowali ludzi z podtopionych domów.

Dodajmy, że liczba ofiar w ludziach, jakie spowodowała Wilma w całym regionie Karaibów i na Florydzie przekracza już 25 osób.