Silvio Berlusconi nie zamieszka w willi, którą kupił za 1,5 miliona euro. Jak donoszą włoskie media, rezydencja na Lampedusie jest zbyt skromna dla premiera, nie ma też odpowiedniej ochrony. Berlusconi zapowiedział, że chce zostać mieszkańcem wyspy po tym, gdy pogrążyła się ona w kryzysie wywołanym napływem imigrantów z Afryki.

Według włoskich mediów trudno wyobrazić sobie, by medialny magnat chciał spędzać czas w swojej nowej rezydencji. Jest ona przede wszystkim zbyt skromna i mała. Dziennik "La Repubblica" przypomniał, że jednopiętrowa willa Dwie Palmy ma "tylko" 330 metrów kwadratowych, pięć małych sypialni, trzy łazienki i werandę z grillem. Co więcej, nie ma należytej ochrony: otoczona jest niewysokim murem i ma wyjście prowadzące prosto na publiczną plażę.

Zakup rezydencji przez włoskiego premiera tłumaczy się chęcią wsparcia mieszkańców wyspy, na którą od początku roku przybyło ponad 40 tysięcy nielegalnych imigrantów i uchodźców z Afryki północnej, głównie z Tunezji. Kryzys wywołany tą sytuacją doprowadził do upadku branży turystycznej w miejscu uważanym do niedawna za prawdziwą perłę na Morzu Śródziemnym.

Na razie zapowiedziano, że wakacje ma tam spędzić były minister sprawiedliwości Angelino Alfano, który ma w przyszłości zastąpić Berlusconiego na stanowisku szefa partii. Premier oddał mu swój nowy dom do dyspozycji.