Francuskie władze chcą stworzyć własną wersję amerykańskiego systemu PRISM – alarmują nadsekwańskie media w związku z kontrowersyjnym projektem ustawy, który został przedstawiony we wtorek w Zgromadzeniu Narodowym. Zakłada on m.in. możliwość wprowadzenia „cybernetycznego stanu wyjątkowego”.

Masowy monitoring rozmów telefonicznych, SMS-ów, połączeń internetowych i poczty elektronicznej oraz geolokalizacja obywateli w celu tropienia osób łamiących prawo mają być dzięki nowym przepisom możliwe bez pozwoleń prokuratorów czy sędziów śledczych. Korzystać z takich uprawnień mają nie tylko MSW i ministerstwo obrony, ale również inne resorty - m.in. gospodarki i finansów.

Ustawa zakłada, że możliwe będzie nawet - w razie zagrożenie bezpieczeństwa państwa lub jego interesów gospodarczych - wprowadzenie przez rząd "cybernetycznego stanu wyjątkowego". Ma on polegać m.in. na pozbawieniu grup ludzi lub całych regionów kraju dostępu do internetu.

Do współpracy z rządem przy wprowadzaniu nowych regulacji zmuszeni zostaną wszyscy dostawcy usług internetowych i działające w sieci firmy. Zdecydowanie protestują przeciwko temu francuskie filie amerykańskiego koncernu Google i portalu Facebook, które zamierzają bronić się przed rozkazami "francuskiego Wielkiego Brata" na drodze prawnej. Wielu paryskich ekspertów zauważa jednak, że te firmy miały mniej skrupułów, kiedy współpracy zażądała od nich amerykańską Agencja Bezpieczeństwa Krajowego (NSA).