Większość z siedmiorga kandydatów na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego opowiedziała się w trakcie środowej debaty za nałożeniem na Polskę sankcji, jeśli nasz rząd nie wypełni zaleceń Komisji Europejskiej w sprawie praworządności. Zdecydowanie przeciwko tego typu krokom wypowiedział się jedynie rumuński eurodeputowany.

Na pytanie prowadzącego dyskusję, czy Polska powinna zostać ukarana w świetle zarzutów Komisji Europejskiej o łamanie zasad rządów prawa, kandydaci mogli odpowiedzieć jedynie "tak" lub "nie", bez udzielania dodatkowych komentarzy. Był to tylko jeden z wątków półtoragodzinnej debaty zorganizowanej przez wydawcę portalu informacyjnego "Politico". Wybory przewodniczącego PE odbędą się 17 stycznia.

Tylko kandydat rumuńskiej frakcji przeciwko sankcjom

Zdecydowanie przeciwko sankcjom wobec Polski wypowiedział się jedynie rumuński eurodeputowany Laurentiu Rebega, kandydat małej eurosceptycznej frakcji Europa Narodów i Wolności.

Twierdząco na to pytanie odpowiedziała kandydatka Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), belgijska głuchoniema europosłanka Helga Stevens, co zaskoczyło uczestników debaty, gdyż do jej frakcji należą europosłowie PiS. Tak. Jeśli zasady rządów prawa zostaną złamane, sankcje powinny być nałożone - oświadczyła Stevens.

Po debacie europosłanka wyjaśniła dziennikarzom, że trzeba poczekać na wnioski Komisji Europejskiej, która wciąż prowadzi wobec Polski procedurę w sprawie praworządności.

W tej chwili, jak rozumiem, Komisja Europejska prowadzi postępowanie w sprawie sytuacji w Polsce. Na razie nie wiem, jakie są konkluzje tego postępowania. Ale ogólnie uważam, że jeśli kraj UE łamie zasady rządów prawa - niezależnie od tego, czy chodzi o Polskę, czy o inny kraj unijny - i postępowanie KE wykaże, że tak jest w rzeczywistości - to wówczas tak, należy nałożyć sankcje. To jednak zadanie KE i Rady UE - zastrzegła Stevens.

Za sankcjami wobec Polski w przypadku niewypełnienia zaleceń KE wypowiedział się kandydat liberałów, Belg Guy Verhofstadt, oraz kandydatki Zielonych - Brytyjka Jean Lambert i Zjednoczonej Lewicy Europejskiej - Włoszka Eleonora Forenza.

Jednoznacznych odpowiedzi nie udzielili z kolei kandydaci dwóch największych frakcji: socjalista Gianni Pittella oraz Antonio Tajani z centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Tak, jeśli spełnione będą przesłanki, nie, jeśli nie będą spełnione - powiedział Pittella.

To poważny problem, a nie gra, w której można odpowiedzieć tak lub nie. Jeśli podejmowane są decyzje łamiące reguły, to tak (dla sankcji - PAP) - powiedział Tajani.

KE prowadzi wobec Polski procedurę ww. praworządności od stycznia ubiegłego roku

Nałożenie sankcji na kraj UE za łamanie zasad rządów prawa, w tym zawieszenie prawa głosu takiego kraju, umożliwia artykuł 7 unijnego traktatu. Decyzja taka byłaby jednak ostatecznością i wymagałaby jednomyślnego uznania przez przywódców państw unijnych (bez kraju, którego dotyczy problem), że zasady praworządności są naruszane.

O uruchomienie artykułu 7 może wystąpić Komisja Europejska albo Parlament Europejski, ale decyzja należy do rządów państw UE.

Od stycznia ub. roku Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę w sprawie praworządności w związku z kryzysem wokół Trybunału Konstytucyjnego. W czerwcu wydała opinię krytyczną wobec polskich władz, a pod koniec lipca opublikowała rekomendacje, zalecając rządowi m.in. opublikowanie wszystkich wyroków TK i zastosowanie się do nich.

Polski rząd odpowiedział 27 października ub. roku na te zalecenia, oświadczając, że są one niezasadne i nie widzi prawnych możliwości ich wdrożenia. 21 grudnia ub. roku KE wydała dodatkowe rekomendacje i oczekuje od polskich władz odpowiedzi w ciągu dwóch miesięcy.

Rekomendacje KE były drugim etapem procedury praworządności. W trzecim etapie możliwe jest uruchomienie artykułu 7. traktatu UE.

(mal)