Niemal 300 tys. osób manifestowało w Ankarze poparcie dla laickości tureckiego państwa. Demonstranci, niosący narodowe flagi, przemaszerowali ulicami stolicy. Wznosili antyislamskie hasła.

Demonstranci domagali się rezygnacji uważanego za islamskiego radykała premiera Recepa Tayyipa Erdogana z zamiaru ubiegania się o urząd prezydenta. Skandowano: "Nie chcemy imama jako prezydenta!". Chwilami demonstracja zmieniała się w manifestację poparcia dla wojska - potężni tureccy generałowie uważani są bowiem za gwarantów świeckiej tożsamości kraju.

Do Ankary od piątku przybywały dziesiątki tysięcy ludzi, żeby wziąć udział w marszu w centrum miasta. Policja otoczyła kordonem obszar w pobliżu mauzoleum Mustafy Kemala Ataturka - założyciela nowoczesnej Turcji. Ataturk uważany jest za symbol świeckości kraju.

Według przedstawicieli wojska w marszu wzięło udział blisko 300 tys. ludzi, podczas gdy organizatorzy ocenili liczbę uczestników na ponad milion.

Turecki parlament, w którym dominuje ugrupowanie Erdogana - Partia Sprawiedliwości i Rozwoju - w przyszłym miesiącu ma wyłonić nowego prezydenta. Siedmioletnia kadencja obecnego szefa państwa Ahmeta Necdeta Sezera mija 16 maja.

Zwolennicy utrzymania świeckiego charakteru państwa obawiają się, że objęcie urzędu prezydenta przez Erdogana bądź innego islamskiego polityka z jego otoczenia oznaczać będzie, że władze będą mogły swobodnie realizować program islamizacji kraju, likwidując obowiązujący ostry rozdział państwa i religii.

53-letni obecnie Erdogan w 1999 r. spędził cztery miesiące w więzieniu za prowadzenie propagandy islamskiej. Występując w Siirt na wiecu w 1997 r., zacytował wiersz, w którym poeta porównuje minarety do bagnetów, kopuły meczetów do hełmów, a meczety do koszar. Jego wystąpienie sędziowie uznali za naruszenie zasady świeckości państwa.