Wiceminister ds. obrony cywilnej Grecji Jorgos Kumucakos ostrzegł w piątek, że jego kraj wyczerpał już możliwości przyjmowania migrantów. Zwrócił się do Turcji oraz do UE o znalezienie rozwiązania, jak się wyraził - problemu - zwiększonego napływu na greckie wybrzeża.

Według greckiego wiceministra, napływ migrantów na wyspy leżące we wschodniej części Morza Egejskiego, wzrósł w tym roku co najmniej o 30 procent w porównaniu z rokiem 2018. Do samego tylko obozu w Morii na Lesbos przybyło w ciągu ostatnich 20 dni ponad 2 tys. osób.

Tylko w piątek z morza wokół Lesbos podjęto 246 osób płynących na sześciu łodziach i kutrach oraz 93 osoby, które dotarły na dwóch małych statkach w pobliże Samos.

Oczekujemy od Turcji zablokowania siatki nielegalnego przerzutu uchodźców i bardziej skutecznego strzeżenia wybrzeży, podczas gdy Unia Europejska powinna zastosować mechanizmy rozdzielania uchodźców między państwami członkowskimi - powiedział Jorgos Kumucakos w wywiadzie dla greckiej telewizji SKAI, którego udzielił podczas wizyty na Lesbos.

Kto przyjmie migrantów?

Konserwatywny rząd grecki, który doszedł w lipcu do władzy, zapowiedział, że przyspieszy rozpatrywanie podań o azyl, które są składane przez migrantów i odsyłanie ich do Turcji. Ma się to odbywać zgodnie ze wspólną deklaracją ogłoszoną przez Ankarę i Brukselę.

Jednak szef tureckiego MSZ Mevlut Cavusoglu ogłosił pod koniec lipca zawieszenie porozumienia w sprawie odsyłania migrantów do Turcji. Była to odpowiedź na wprowadzenie przez Brukselę sankcji wobec Ankary w związku z prowadzeniem przez Turków poszukiwań gazu na cypryjskich wodach Morza Śródziemnego.

Zgodnie z tym porozumieniem ogłoszonym we wspólnej deklaracji Turcja zobowiązywała się do przyjmowania z powrotem syryjskich uchodźców docierających z jej wybrzeży. Miała to zrobić w zamian za pomoc gospodarczą i zniesienie wiz dla tureckich obywateli podróżujących do krajów UE.

Wiceminister Kumucakos stwierdził, że greckie obozy dla migrantów są przeludnione. Na przykład w obozie w miejscowości Moria obliczonym na 3 tys. osób jest ich już 7 tysięcy.