Premier Węgier Viktor Orban wycofał się z planów opodatkowania przesyłu danych w internecie. W publicznym radiu zapowiedział, że ustawa podatkowa przedstawiona parlamentowi musi zostać poprawiona.

W obecnej formie podatek od internetu nie może zostać wprowadzony, ponieważ dyskusja na ten temat zboczyła na złe tory - powiedział premier Węgier. Zapowiedzi opodatkowania przesyłu danych wywołały na Węgrzech protesty. Jak podkreślano, podatek utrudni dostęp do internetu szkołom lub uniwersytetom, pogłębiając nierówności społeczne. Mówiono również o ograniczaniu elementarnych praw i swobód demokratycznych.

Viktor Orban zapowiedział, że w styczniu przeprowadzone zostaną "narodowe konsultacje" w tej sprawie. Premier broni jednak decyzji rządu w sprawie rozszerzenia podatku telekomunikacyjnego na przesył danych w internecie. Tłumaczył, że taki krok to jedynie "techniczna zmiana w opodatkowaniu". Według niego intencje rządu zostały źle zrozumiane przez opinię publiczną. Głosowanie w parlamencie w tej sprawie miało się odbyć w połowie listopada.

Przesył danych z cennikiem

W pierwotnej wersji propozycja rządu przewidywała, że od każdego gigabajta przesłanych danych dostawcy usług internetowych będą płacić podatek w wysokości 150 forintów (równowartość 49 eurocentów). Rządząca partia Fidesz przedstawiła w poniedziałek projekt poprawki, ustanawiającej górną granicę kwoty tego podatku na poziomie 700 forintów (2,30 euro) miesięcznie w przypadku klientów detalicznych oraz 5 tys. forintów (16,2 euro) w przypadku firm.

Węgierskie plany skrytykowała także Komisja Europejska. Rzecznik unijnej komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes, Ryan Heath, nazwał je "strasznym pomysłem", który będzie "hamulcem wolności". To nie zafunkcjonuje (...). Każdy rząd, który wprowadza taki podatek, idzie w złym kierunku - podkreślił rzecznik na wtorkowej konferencji prasowej. Przypominał, że komisarz Kroes już kilka dni temu wyraziła na Twitterze poparcie dla społecznych protestów przeciwko planom Budapesztu.