"Absolutnie poprzemy Polskę w staraniach o uzyskanie stałych baz NATO" - zapowiedział w rozmowie z PAP czeski minister ds. europejskich Tomas Prouza. "My nie odczuwamy takiej potrzeby” – zastrzegł.

"Absolutnie poprzemy Polskę w staraniach o uzyskanie stałych baz NATO" - zapowiedział w rozmowie z PAP czeski minister ds. europejskich Tomas Prouza. "My nie odczuwamy takiej potrzeby” – zastrzegł.
Flaga NATO / PAP/Wiktor Dąbkowski /PAP

Prouza rozmawiał z PAP na marginesie szczytu donatorów na rzecz Syrii, który odbywał się w Londynie. W jego trakcie Czechy zadeklarowały przekazanie 6,3 mln euro na rzecz unijnego funduszu MADAT, który prowadzi programy wsparcia w krajach dotkniętych kryzysem uchodźczym, m.in. w Syrii, Turcji, Libanie, Iraku, Egipcie i krajach Bałkanów Zachodnich. To największa donacja pośród państw Europy Środkowo-Wschodniej - Węgry zobowiązały się do wartej 5 milionów euro inwestycji w Syrii, a Słowacja i Polska przekażą na pomoc humanitarną kolejno 4,7 i 4,5 miliona euro.

Odpowiadając na pojawiającą się wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej krytykę, że przeznaczone środki są niewielkie w porównaniu z pozostałymi państwami Unii Europejskiej, Prouza podkreślił, że "jeśli popatrzy się na to zobowiązanie przez pryzmat wskaźnika PKB per capita, nie jest ono tak małe". Wielka Brytania i kraje skandynawskie mają długą tradycję pomocy zagranicznej; my poświęcamy na ten cel środki z naszej rezerwy budżetowej - przypomniał. [Wsparcie finansowe] to nasz obowiązek. Jeśli Unia Europejska chce aktywnie poszukiwać rozwiązania tego kryzysu, nie możemy po prostu mówić, że wszyscy inni mają płacić - ocenił.

Pytany o trwające negocjacje dotyczące brytyjskiego planu reformy Unii Europejskiej, Prouza powiedział, że czeski rząd "co do zasady, zgadza się z przedstawionymi rozwiązaniami", ale podkreślił, że pozostały do ustalenia "drobne sprawy techniczne". Kluczowe jest ustalenie długości tzw. hamulca bezpieczeństwa. Jeśli ograniczenie dostępu do zasiłków miałoby trwać cztery lub pięć lat, jesteśmy gotowi to zrozumieć. Jeśli jednak Wielka Brytania będzie naciskała na siedem lat, które na dodatek można dwu- czy trzykrotnie przedłużać to byłoby to nie do zaakceptowania - podkreślił.
(mn)