Widmo ataku biologicznego staje się coraz bardziej realne. U pięciu pracowników spółki American Media Incorporation na Florydzie wykryto obecność bakterii wąglika. W Europie również pojawiły się podejrzenia o skażenie wąglikiem, jednak po badaniach okazały się one nieprawdziwe.

W ubiegłym tygodniu z powodu infekcji tym drobnoustrojem zmarł 63-letni redaktor graficzny tej firmy. U dwóch innych osób też wykryto wąglika, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. To niestety nie koniec. Potwierdziły się wcześniejsze podejrzenia, że list nadesłany do koncernu Microsoft w Reno w Newadzie zawierał bakterie chorobotwórcze. List został wysłany z Malezji. Microsoft stara się teraz ustalić, którzy pracownicy mieli kontakt z przesyłką. Na razie u żadnej z przebadanych osób nie wykryto obecności wąglika. Bakterię znaleziono również w kopercie wysłanej do siedziby telewizji NBC w Nowym Jorku. List zaadresowano do czołowego prezentera tej stacji. Przesyłkę otworzyła jednak jego asystentka. Stwierdzono u niej mniej groźną - skórną odmianę tej choroby. Kontakt z listem miała też jeszcze jedna osoba. Na wszelki wypadek od dwóch dni przeprowadzane są testy u kilkuset pracowników NBC. List nadszedł z Trenton w New Jersey. Czy coś łączy te przypadki? Na to pytanie odpowiada nasz amerykański korespondent Grzegorz Jasiński:

Panika przed bronią chemiczną zaczyna przybierać na sile. Kilkuset gości ewakuowano z okolicznych pubów i restauracji w jednej z dzielnic w północnym Londynie. Stało się to po tym jak osiem osób nagle zgłosiło na stacji metra do jej obsługi, że czują się źle - poinformowały źródła policyjne. Policja przypuszcza że był to rodzaj incydentu chemicznego jednak na razie nie wiadomo dokładnie jakiego. Jak na razie wyklucza się także atak terrorystyczny. Nikt ze skarżących się na złe samopoczucie nie został hospitalizowany. Na miejscu pojawiła się straż pożarna, która dokładnie sprawdza teren.

06:30