Po niedzielnym trzęsieniu ziemi w miastach wschodniej Turcji stopniowo odwoływane są akcje ratunkowe. Teraz główny problem to zapewnienie tymczasowego schronienia setkom tysięcy ofiar - zwłaszcza, że w regionie tym spodziewane są opady śniegu. Dotkniętych kataklizmem zostało około 600 tys. osób.

Poszukiwania w centrum Wan się zakończyły - poinformował przedstawiciel służb ratunkowych. W pobliskim Ercis trwają jeszcze prace nad poziomowaniem budynków oraz poszukiwania z użyciem psów tropiących. W dotkniętym wstrząsami regionie 3 tysiące budynków nie nadają się do zamieszkania, bo zawaliły się lub grożą zawaleniem pod wpływem wstrząsów wtórnych.

Zadanie o najwyższym priorytecie to dostarczenie namiotów tym mieszkańcom, których domy całkiem się zawaliły - powiedział gubernator prowincji. Wielu mieszkańców oskarża rząd w Ankarze o złą organizację i powolne dostarczanie pomocy. W mieście Wan grupa ok. 100 osób splądrowała ciężarówki Czerwonego Półksiężyca wiozące koce, żywność i ubrania. W innych miejscach zdesperowani mieszkańcy walczyli między sobą o rozdzielane namioty.

Rząd Turcji, który początkowo odrzucał wszelkie oferty zagranicznej pomocy, teraz zwrócił się o nią do 30 państw, w tym Izraela, z którym ma ostatnio napięte stosunki. Potrzebne są m.in. namioty i kontenery.

Premier Recep Tayyip Erdogan poinformował, że w trzęsieniu ziemi zginęło co najmniej 461 osób, a rannych zostało ponad 1350 osób. Epicentrum wstrząsów o sile 7,2 w skali Richtera znajdowało się 17 km na północny wschód od miasta Wan.