Na ławie oskarżonych w sądzie w Ostrawie zasiadło 10 osób w sprawie spowodowania katastrofy kolejowej w sierpniu 2008 roku w Studence. Ekspres międzynarodowy Comenius z Krakowa do Pragi uderzył wówczas w remontowany wiadukt. Zginęło osiem osób, w tym jedna Polka. 95 podróżnych zostało rannych.

Oskarżeni to w większości pracownicy firm budowlanych, którym zarzuca się serię zaniedbań i niedopełnienie obowiązków. Zarzuty postawiono również jednemu prywatnemu przedsiębiorcy oraz przedstawicielowi zarządu dróg kraju morawsko-śląskiego. Wszystkim grozi od trzech do 10 lat więzienia.

Sprawę prowadzi sąd rejonowy w Nowym Jiczynie, jednak ze względu na zainteresowanie sprawą i dużą liczbę osób na sali, proces odbywa się w gmachu sądu okręgowego w Ostrawie. Akt oskarżenia liczy 62 strony i wylicza szereg błędów w czasie budowy wiaduktu oraz organizacji pracy.

Przez najbliższe dni sędzia będzie przesłuchiwał wszystkich oskarżonych i świadków. Nie wiadomo, kiedy zapadnie wyrok. Wyjaśnienia złożyły na razie tylko dwie osoby Jeden z obrońców wypowiadając się w imieniu swoich klientów podkreślił, że na ławie oskarżonych powinno zasiąść więcej osób, m.in. przedstawiciele urzędu wojewódzkiego.

Na salę sądową przybyli także bliscy ofiar katastrofy, w tym ojciec 23-letniej Polki, która zginęła w katastrofie. W akcie oskarżenia mówi się, iż w trakcie budowy dopuszczono się tak wielu zaniedbań, że aż nie potrafię sobie tego wyobrazić - powiedział agencji CzTK.

Przed sąd w charakterze świadka wezwany został także maszynista, który w dniu wypadku prowadził pociąg. Mówił, że jadąc prosto na zerwany most nie wierzył, że przeżyje. To niemalże niemożliwe, że miałem takie szczęście. Wspomnienia są bardzo nieprzyjemne, szczególnie teraz, kiedy człowiek sobie je po trzech latach odnawia - zaznaczył.

Do wypadku ekspresu Comenius doszło 8 sierpnia 2008 roku w miejscowości Studenka, na południe od Ostrawy. Na tory kolejowe spadł tam remontowany wiadukt kolejowy, w który uderzył jadący z dużą prędkością pociąg. Na miejscu zginęło sześć osób, jeden mężczyzna zmarł wkrótce po tym w szpitalu w Nowym Jiczynie, a młoda kobieta z Polski około miesiąca później w Krakowie.