Śmierć brytyjskiej pielęgniarki, która odebrała telefon od prezenterów australijskiego radia udających Elżbietę II i księcia Karola i pytających o zdrowie księżnej Kate, najprawdopodobniej była samobójstwem. Takie są wynika z ustaleń policji i koronera.

Zobacz również:

Pracownica biura koronera i policja ujawnili, że Jacinthę Saldanhę znaleziono w jej pokoju powieszoną na szalu przywiązanym do drzwi szafy. Funkcjonariusz policji James Harman powiedział koronerowi, że Saldanha miała też "pewne obrażenia nadgarstka" i że znaleziono przy niej "trzy notatki". Policja nie doszukała się żadnych "podejrzanych okoliczności" jej śmierci.

46-letnia kobieta była zamężna i miała dwoje nastoletnich dzieci. Martwą Saldanhę znalazła koleżanka i ochroniarz londyńskiego szpitala im. króla Edwarda VII.

Dwoje prezenterów stacji 2DayFM zadzwoniło w zeszłym tygodniu do szpitala, podając się za Elżbietę II i następcę tronu i domagając się informacji o stanie zdrowia księżnej Cambridge, która przebywała w szpitalu z powodu uporczywych wymiotów ciążowych. Saldanha, która odebrała telefon, przełączyła rozmowę do swojej koleżanki. Ta poinformowała, że księżna śpi, jej stan jest stabilny i w nocy nie wydarzyło się nic szczególnego.

Rozgłośnia nadała rozmowy z pracownicami szpitala. Jacinthę Saldanhę znaleziono martwą w zeszły piątek, trzy dni po incydencie; brytyjskie media od razu sugerowały, że najprawdopodobniej popełniła samobójstwo.

Stacja 2DayFM zapowiedziała, że przeznaczy uzyskane do końca roku wpływy z reklam na pomoc dla rodziny pielęgniarki. Prezenterów, którzy podszywali się pod członków brytyjskiej rodziny królewskiej, zawieszono w obowiązkach.