Biolodzy i ornitolodzy wciąż nie ustalili, co spowodowało nagłą śmierć ponad tysiąca ptaków w małej amerykańskiej miejscowości Beebe w stanie Arkansas. Martwe ptaki zaczęły spadać z nieba jeszcze w piątek. Leżały na dachach, gałęziach i podwórkach.

Różne źródła podają, że w Beebe znaleziono od 4 do 5 tys. martwych ptaków. Poza tą miejscowością nie znaleziono niczego podobnego. Jednocześnie biolodzy odkryli w rzece Arkansas blisko 100 tys. śniętych ryb. Wydarzenia te nie są jednak ze sobą łączone, bo miejsce, gdzie znaleziono ryby, dzieli od Beebe ponad 200 km.

Jak stwierdziła ornitolog Karen Rove, martwe ptaki miały ślady uszkodzeń fizycznych. Mógł w nie uderzyć piorun, albo też wpadły na dużej wysokości w grad. Niewykluczone też, że stado leciało w rejonie, gdzie jeszcze przed Nowym Rokiem wystrzeliwano sztuczne ognie, co mogło spowodować rozbicie klucza. Patki mogły też zdechnąć z powodu stresu.

Kilkadziesiąt martwych ptaków zostanie wysłanych do laboratoriów stanowej komisji ds. zwierząt i drobiu, a także do ośrodka zdrowia fauny i flory w Madison w stanie Wisconsin. Karen Rove wątpi, że ptaki zostały otrute. Jak jednak argumentowała, podobne przypadki miały już miejsce wcześniej, ale badania nie przyniosły jednoznacznej odpowiedzi.