W USA trwa spór wokół pigułki antykoncepcyjnej "dzień po", zażywanej po stosunku. Sąd w Nowym Jorku nakazał, by środek był dostępny bez ograniczeń, natomiast administracja rządowa zdecydowała, by bez recepty sprzedawać ją tylko dziewczętom od 15. roku życia.

Podczas konferencji prasowej w Meksyku prezydent Barack Obama zapewnił, że w pełni zgadza się z decyzją swej administracji, przekonując, iż została podjęta na podstawie "solidnych naukowych dowodów". W ten sposób szef państwa kolejny raz naraził się na krytykę nie tylko ze strony grup feministycznych, ale także prasy, zwłaszcza liberalnej, która twierdzi, że brak dostępu do antykoncepcji nie powstrzyma nastolatek od uprawiania seksu. 

"To stawianie polityki ponad naukę" - napisał w piątkowym artykule redakcyjnym "New York Times", przypominając, że zgodnie z badaniami naukowymi pigułki "dzień po" są bezpieczne dla zdrowia niezależnie od wieku. Szacuje się, że te pigułki (zwane w USA "Plan B One-Step morning-after pill") zapobiegają ciąży w 89 proc. nawet do 72 godzin po niezabezpieczonym stosunku płciowym.   

Urząd ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration - FDA) zdecydował we wtorek o obniżeniu z obecnych 17 do 15 lat limitu wiekowego dla dziewcząt, które chcą bez recepty kupić w aptece tę pigułkę. Ponadto zalecił, by pigułki "dzień po" zostały wyeksponowane na półkach aptecznych koło prezerwatyw, a nie były chowane za ladami.

Problem jednak w tym, że na początku kwietnia sąd w Nowym Jorku nakazał, by pigułki te były dostępne bez ograniczeń wiekowych i bez recepty dla wszystkich kobiet i dziewcząt. Sędzia Edward Korman uznał, że obowiązująca decyzja ministerstwa zdrowia, narzucająca 17-letni limit wiekowy, była "arbitralna i nieracjonalna", gdyż utrudniała kobietom w każdym wieku dostęp do skutecznej antykoncepcji na czas. W środę resort sprawiedliwość zapowiedział odwołanie od decyzji sędziego do sądu federalnego.

Zdaniem organizacji walczących o prawa kobiet obniżenie limitu wieku z 17 do 15 lat jest niewystarczające, bo dziewczęta w USA zaczynają życie seksualne wcześniej. Ponadto każda osoba kupująca pigułkę "dzień po" musi udowodnić, że jest w odpowiednim wieku, czyli pokazać prawo jazdy, paszport czy inny dokument tożsamości.
To są trudne i czasem nie do pokonania przeszkody, zwłaszcza, że kobiety muszą je pokonać w szczególnych  okolicznościach - powiedziała Nancy Northup, szefowa Centrum na rzecz Praw Reprodukcyjnych.   

Z kolei przeciwnicy decyzji nowojorskiego sądu podnosili, że decyzja ta "podważa prawa rodziców do podejmowania decyzji ważnych dla zdrowia młodszych córek" - jak oświadczyła Anna Higgins z Family Research Council.

Spór w samej administracji rzadowej

Kwestia pigułki "dzień po" od lat wywołuje spory w samej administracji rządowej. FDA zarekomendował już w 2011 roku, by te pigułki były sprzedawane bez ograniczeń wiekowych i bez recepty wszystkim kobietom. Sprzeciw zgłosiła wówczas minister zdrowia Kathleen Sebelius i to ona wymusiła wprowadzenie ograniczeń wiekowych. Obama, ojciec córek w wieku 11 i 14 lat, zgodził się z jej stanowiskiem, przekonując, że kupowanie pigułki "dzień po" to nie to samo co kupowanie gumy do żucia.

Co na to amerykańska prasa?

Zdaniem "New York Timesa" obniżenie przez władze wieku z 17 do 15 lat "to krok w dobrym kierunku", ale nie ma powodów, by ograniczać dostępność pigułki dla osób jeszcze młodszych.

Także "Washington Post" ocenił, że w świetle nauki ograniczenia są nieuzasadnione, a Obama, jak wielu rodziców, jest przewrażliwiony w kwestii, czy pozwolić dzieciom samodzielnie kupować środki antykoncepcyjne. W artykule redakcyjnym dziennik odniósł się też do argumentów, że dostępność antykoncepcyjnych pigułek zażywanych po stosunku zachęca nastolatki do niezabezpieczonego seksu. Uważamy, że większe niebezpieczeństwo leży w zniechęcaniu zdesperowanych nastolatków do używania bezpiecznej antykoncepcji - pisze "WP". Dziennik zaapelował, by Kongres ocenił, czy sprzedaż pigułek antykoncepcyjnych "dzień po" ma rzeczywiście tak ważne moralne implikacje, że aż wymaga specjalnych rządowych ograniczeń.