Do 14 wzrosła liczba ofiar wczorajszej strzelaniny w centrum dla imigrantów Binghamton w amerykańskim stanie Nowy Jork, gdzie uzbrojony mężczyzna otworzył ogień do przypadkowych ludzi. 26 osób jest rannych, w tym wielu z nich ciężko. Jak podały władze federalne, sprawca masakry popełnił samobójstwo.

Policja i świadkowie twierdzą, że uzbrojony mężczyzna o azjatyckich rysach wszedł przed południem do gmachu mieszczącego centrum i otworzył ogień do przebywających tam ludzi, a następnie wziął zakładników. Wcześniej szaleniec zabarykadował swoim samochodem tylne wyjście z budynku.

Jedna z postrzelonych recepcjonistek zdołała wezwać policję. Funkcjonariusze zjawili się na miejscu w ciągu dwóch minut. Z budynku udało się wydostać 37 osobom, w tym 26, które kryły się przez trzy godziny w mieszczącej się w piwnicy kotłowni. Kontakt z policją utrzymywali przez telefony komórkowe.

Ranni trafili do miejscowego szpitala. Według służby zdrowia, część z nich jest w stanie krytycznym. Ofiary to osoby uczące się do egzaminu na obywatela Stanów Zjednoczonych. Były właśnie w trakcie próbnego testu. Śledczy podkreślają, że wciąż nie są jasne motywy masakry. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM Łukasza Wysockiego: