W Stanach Zjednoczonych dochodzi do coraz większej liczby przestępstw z użyciem broni. Raport FBI nie pozostawia złudzeń: programy mające ograniczyć przemoc nic nie dają.

Na ulicach umierają niewinni ludzie, którzy stają się przypadkowymi ofiarami porachunków gangsterów lub ofiarami ataków szaleńców - donosi korespondent RMF FM Paweł Żuchowski. Najgorzej jest na przedmieściach Chicago.

Jak wylicza FBI, nie ma miesiąca, by w USA nie doszło do strzelaniny, w której ginie przynajmniej kilka osób. Takie, kiedy ginie jedna lub dwie osoby, to już szara codzienność amerykańskich miast.

FBI uznało nawet, że masakrą będzie nazywać tylko zdarzenie, kiedy zginą przynajmniej cztery osoby. Średnio każdego roku w wyniku ran postrzałowych w USA umiera 12 tysięcy osób.  

(acz)