We Włoszech rozpoczyna się trzydniowy strajk na stacjach benzynowych. Od wtorku, od godz. 22. zamknięta będzie większość stacji na wszystkich autostradach i obwodnicach miejskich. Protest potrwa do godziny 6 rano w piątek. Przy drogach pojawiły się ostrzeżenia przed trudnościami z zakupem paliwa.

Protest ogłosił jeden ze związków zawodowych i dwa stowarzyszenia właścicieli i pracowników stacji, zarzucając rządowi obojętność wobec postępowania koncernów naftowych, które wciąż zawyżają ceny paliw w hurcie.

To jest absolutna obojętność, nie doszło ze strony rządu do żadnej interwencji, by zagwarantować poszanowanie przepisów i podpisanych wcześniej umów - podkreślili inicjatorzy strajku w wydanej nocie. Ponadto zarzucili gabinetowi Enrico Letty, że nie podjął się mediacji w ich sporze z koncernami.

Właściciele i pracownicy stacji benzynowych mówią wręcz, że z powodu stałych podwyżek cen benzyny i oleju napędowego i spadku ich zarobków zagrożone są setki punktów sprzedaży paliwa oraz miejsca pracy. Szczególną bezczynność zarzucili ministerstwu rozwoju gospodarczego i zaapelowali o podjęcie działań w ich obronie.

Za znaczące protestujący uznali stanowisko specjalnej komisji, nadzorującej przebieg strajków we Włoszech, która - jak przypomnieli - zazwyczaj wzywa ich organizatorów na rozmowy w nadziei na ich odwołanie. Tym razem komisja ogłosiła, że chce zaprosić do siebie przedstawicieli koncernów naftowych i właścicieli koncernów.

Delegację koncernów wezwał też na rozmowy minister rozwoju gospodarczego Flavio Zanonato i zapewnił, że przedstawi plan uniknięcia dalszych podwyżek paliwa. Strajk został jednak potwierdzony.

Przypomina się, że ceny paliw we Włoszech należą do najwyższych w Europie.

Obecny protest "benzyniarzy" jest o tyle wyjątkowy i dotkliwy, że ogłoszono go w okresie wzmożonego wakacyjnego ruchu na drogach i autostradach. 

(MKam)