Porywacz, który wczoraj uprowadził egipski samolot i groził, że wysadzi się w powietrze, miał ze sobą atrapę pasu szahida. Jak informuje telewizja "ABC", był on zrobiony z ... pokrowców na telefony komórkowe.

Do uprowadzenia maszyny doszło na trasie z Aleksandrii do Kairu. Pilot maszyny został zmuszony do lądowania na Cyprze. Porywacz zabarykadował się w samolocie i domagał się m.in. rozmowy z byłą żoną.

W trakcie negocjacji zgodził się, żeby wypuścić zakładników. Wcześniej jednak groził, że się wysadzi. Miał na sobie pas, który przypominał pas szahida - naszpikowane ładunkami wybuchowymi urządzenie, które terroryści wykorzystują do przeprowadzania samobójczych ataków.

Po tym, jak porywacz się poddał, śledczy stwierdzili, że pas to atrapa i jest zrobiony z pokrowców na telefony komórkowe. W środku nie było żadnych niebezpiecznych materiałów. Mężczyzna zadbał jednak, żeby wyglądał on autentycznie.

Samolot również został dokładnie przeszukany - nie znaleziono tam materiałów wybuchowych.

Podczas tego zdarzenia na szczęście nikt nie ucierpiał. Wciąż nie są znane jednak dokładne motywy działania porywacza. Wiadomo, że jest nim pochodzący z Egiptu Seif Eldin Mohamed Mustafa. Przedstawiciele cypryjskiego ministerstwa spraw zagranicznych stwierdzili, że najprawdopodobniej mężczyzna jest "niestabilny psychicznie". 

Jeszcze w trakcie całej akcji do sieci dostało się zdjęcie, na którym widać porywacza i jednego z pasażerów, który zrobił sobie z nim selfie na pokładzie samolotu. Fotografia stała się hitem w sieci.

(abs)