​W opanowanym przez prorosyjskich separatystów Doniecku na wschodzie Ukrainy doszło w sobotę do zamachu na ministra skarbu samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) Aleksandra Timofiejewa - powiadomiły w sobotę media w Rosji i w Donbasie. Według MSW Ukrainy zamach był próbą likwidacji konkurenta przywódcy DRL Ołeksandra Zacharczenki.

Pochodzący z Rosji Timofiejew, pseudonim Taszkient, został ciężko ranny w wyniku wybuchu samochodu, w którym jechał w centrum Doniecka. W zdarzeniu obrażenia odniosło osiem innych osób - przekazała agencja Interfax-Ukraina.

Potwierdzamy fakt zamachu na tzw. ministra skarbu rosyjsko-terrorystycznej bandy DRL Timofiejewa, do którego doszło dziś rano w tymczasowo okupowanym Doniecku - napisał na Facebooku doradca szefa ukraińskiego MSW Zorian Szkiriak. Oświadczył, że Timofiejew prowadził z Kremlem rozmowy, w których wyrażał gotowość zajęcia stanowiska Zacharczenki.

W lutym w zajętym przez separatystów Ługańsku zabito w zamachu naczelnika ich milicji Ołeha Anaszczenkę. Media rebeliantów oświadczyły, że zlikwidowały go ukraińskie służby specjalne.

Na początku stycznia w Moskwie zmarł pierwszy przywódca Ługańskiej Republiki Ludowej Wałerij Bołotow. Jego współpracownicy informowali, że przyczyną śmierci był zawał serca, jednak media pisały, że przed śmiercią ostro krytykował on obecnego lidera ŁRL, Ihora Płotnickiego. On także był celem zamachu, do którego doszło w sierpniu ub. roku.

We wrześniu w Gorkach pod Moskwą został zastrzelony Ukrainiec Jewgienij (Jewhen) Żylin, lider prorosyjskiego ruchu Opłot, jeden z organizatorów walk przeciw ukraińskim siłom rządowym w Donbasie. We wrześniu samobójstwo popełnił b. premier ŁRL Hennadij Cypkałow, zatrzymany wcześniej przez władze samozwańczej republiki za próbę przewrotu przeciwko ekipie Płotnickiego.

W październiku ub. roku w Doniecku w zamachu zginął rosyjski bojownik Arsen Pawłow, pseudonim Motorola. W wywiadach mówił, że zabił co najmniej 15 ukraińskich żołnierzy. W windzie, którą jechał do swego mieszkania, podłożono ładunek wybuchowy. Ukraińskie władze zapewniały wtedy, że nie miały z tym nic wspólnego.


(ł)