Nawet 100 górników mogło zginąć w wybuchu w kopalni w Doniecku na Ukrainie. Ratownicy dotarli do ciała dziewięćdziesiątego górnika. Wciąż nieznany jest los 10. Dziś na Ukrainie dzień żałoby narodowej. To największa tragedia w historii ukraińskiego górnictwa.

Podziemne korytarze wciąż są mocno zadymione. Na szczęście temperatura spadła do 55 stopni Celsjusza. Do wybuchu w kopalni w Doniecku doszło w niedzielę kilka minut po godz. 2.00 czasu polskiego na głębokości ponad tysiąca metrów. W tym czasie pod ziemią pracowało ok. 450 górników nocnej zmiany.

Kopalnię im. Zasiadki sześć lat temu poznali polscy ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Przez 6 tygodni brali udział w akcji ratowniczej po podobnym wybuchu metanu. Wówczas zginęło tam 55 górników.

Biorących udział w akcji ukraińskich ratowników wysyłano na dół, gdy wciąż jeszcze istniało zagrożenie wybuchem. Ratownikom brakowało urządzeń do pomiarów. Większość pracowała bez masek, a oddychanie umożliwiał im jedynie ustnik połączony rurką z aparatem ratowniczym. Zaskoczyło mnie to, że większość ratowników nie pracowała w maskach, tylko parę zastępów elitarnych było wyposażonych w te maski twarzowe - wspomina Zenon Jerzyk, jeden z ratowników.