Minister obrony Ukrainy Mychajło Jeżel potwierdził, że władze morskie jego kraju nie wpuściły na ukraińskie wody terytorialne w Cieśninie Kerczeńskiej okrętu desantowego rosyjskiej Floty Czarnomorskiej "Azow". Wcześniej informowały o tym media.

Przyczyną incydentu była odmowa uiszczenia opłaty nawigacyjnej, której Ukraińcy domagali się od Rosjan za przeprowadzenie "Azowa" przez swoje terytorium. Do zdarzenia w cieśninie, która łączy Morze Czarne z Morzem Azowskim, doszło wczoraj. Media, które przekazały tę informację podkreślały, że w historii stosunków ukraińsko-rosyjskich podobne incydenty nie miały dotychczas miejsca.

Okręt , o ile mi wiadomo, na granicy bezpieczeństwa nawigacyjnego przepłynął cieśninę bez pomocy ukraińskiego nawigatora, po czym udał się do rosyjskiego portu Azow - oświadczył Jeżel na konferencji prasowej w Kijowie. Za usługi nawigacyjne trzeba płacić - podkreślił ukraiński minister obrony.

Wczoraj media informowały, że po odmowie uiszczenia zapłaty ukraińskim służbom morskim kapitan "Azowa" przeprowadził okręt przez rosyjską część Cieśniny Kerczeńskiej. Poprzednie władze Ukrainy z byłym, prozachodnim prezydentem Wiktorem Juszczenką nalegały, by stacjonująca na Krymie rosyjska Flota Czarnomorska opuściła ich kraj w 2017 roku, tak, jak było zapisane we wcześniejszych umowach w tej sprawie.

W kwietniu 2010 roku, po dojściu do władzy obecnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza, Kijów zgodził się na przedłużenie umowy o stacjonowaniu Floty Czarnomorskiej na Krymie o 25 lat. W zamian za to Rosjanie obiecali udzielić Ukrainie 30-procentowej obniżki ceny gazu.

Obecnie władze Ukrainy twierdzą, że mimo zgody na wydłużenie okresu pobytu rosyjskiej floty na Krymie, Kreml nie przestrzega ustaleń w sprawie cen gazu. Kijów stara się doprowadzić do zmiany obowiązujących kontraktów na dostawy błękitnego paliwa z Rosji, a przede wszystkim obniżenia jego ceny, jednak Moskwa się na to nie zgadza.