Opóźnienia legislacyjne, które utrudnią inwestycje, a także Lwów pod znakiem zapytania - jako jeden z gospodarzy rozgrywek Euro 2012. To - według niezależnych ekspertów z Kijowa - największe bolączki przygotowań Ukrainy do piłkarskich mistrzostw.

Andrij Kapustn, szef pozarządowej organizacji Komitet 12 monitorującej przygotowania do Euro, z którym rozmawiał reporter RMF FM Krzysztof Zasada nie podziela przede wszystkim hurraoptymizmu rządowych urzędników i piłkarskich działaczy z Kijowa.

Przyznaje, że dotąd inwestycje przed Euro szły „jako tako”, jednak parlamentarzyści w sporze o przedterminowe wybory, a teraz w obliczu kryzysu finansowego, zapomnieli o kluczowych regulacjach. Jeśli ktoś mówi z optymizmem o inwestycjach, ja byłbym bardziej sceptyczny. To dlatego, że parlament do tej pory nie przyjął pakietu ustaw, który miał ułatwić dostęp na nasz rynek zagranicznym inwestorom.

Największą jednak bolączką przygotowań jest – zdaniem Kapustina – Lwów: Tam do dziś nie został rozwiązany problem stadionu, a nawet inwestora. Wszystko niestety stoi w martwym punkcie. Jak twierdzi - wszystko zmierza do tego, że mecze Euro przyjmie zamiast Lwowa, rezerwowy obecnie Charków.