Gaz popłynie do Europy zaraz po podpisaniu kontraktów - oświadczyli po prawie 10-godzinnych negocjacjach premierzy Ukrainy i Rosji. Gazprom i Naftohaz mają do poniedziałku przygotować niezbędne dokumenty. Jak podała agencja Interfax, Julia Tymoszenko i Władimir Putin będą osobiście nadzorować podpisanie porozumienia. Rzeczniczka ukraińskiego rządu potwierdziła, że Tymoszenko ponownie uda się do Moskwy.

Szczegóły porozumienia owiane są tajemnicą. W tym roku Kijów prawdopodobnie utrzyma stare stawki za tranzyt rosyjskiego gazu, a surowiec dostanie z 20-procentowym upustem. Od 2010 roku obie strony przejdą jednak na ceny europejskie.

Wcześniej strona rosyjska mówiła o cenie 450 dolarów za tysiąc metrów sześciennych dla Ukrainy jako o cenie rynkowej, domagając się, by cena gazu dla Ukrainy była pochodną ceny paliwa dla odbiorców w Europie.

Po przełomowych rozmowach w sprawie gazu Julia Tymoszenko i Władimir Putin wyszli razem, Tymoszenko była ubrana na czarno. Nie było żadnych uśmiechów i żadnych pytań, jedynie oświadczenie: To prawda. Rozmowy były bardzo ciężkie, ale znaleźliśmy zrozumienie. Daliśmy polecenia szefom Gazpromu i Naftohazu do poniedziałku przygotować wszelkie dokumenty zgodnie z naszym porozumieniem. Od razu po podpisaniu kontraktów dotyczących tranzytu i dostaw dla Ukrainy gaz popłynie do Europy - powiedziała Tymoszenko.

Dystans wobec zapowiedzi zakończenia wojny gazowej zachowuje Komisja Europejska, która zaznaczyła, że prawdziwym testem będzie to, czy gaz rzeczywiście popłynie do europejskich odbiorców. Bruksela dmucha na zimne, bowiem już trzykrotnie witała z zadowoleniem porozumienia gazowe, które następnie łamano.

Kto wygrał, a kto stracił na gazowej wojnie?

Można zdecydowanie stwierdzić, że nie wygrali Rosjanie. Miał być „blitzkrieg”, który pokaże Ukrainę jako niewiarygodny i niestabilny kraj, ale Europa tym razem nie dała się nabrać. Rosjanie byli wściekli, że zachodni przywódcy zignorowali zwołany wczoraj szczyt gazowy na Kremlu, a Unia uparcie mówiła o wspólnej odpowiedzialności i Rosji, i Ukrainy. Dlatego Putin postanowił przerwać wojnę. Straciły obie strony.

Ani Putin, ani Tymoszenko nie wspomnieli o niespłaconych gazowych rachunkach, a to dług według Rosjan - 650 milionów dolarów - i niezgodne z prawem pobieranie gazu stało się bezpośrednim pretekstem zakręcenia kurka. Ceny gazu nie ujawniono, nie ujawniono też jakich zabezpieczeń zażądali Rosjanie, by Ukraina nie korzystała z gazu tranzytowego. Nie ujawniono kto zapłaci za gaz techniczny, niezbędny do transportu na Zachód. Tych znaków zapytania jest tyle samo, co przed porozumieniem.

Wałęsa: Ten konflikt powinien nas nauczyć solidarności

W konflikcie gazowym z Rosją zabrakło jednego mocnego stanowiska krajów europejskich - ocenia były prezydent Lecha Wałęsa. Bez solidarności z Ukrainą - takie sytuacje będą się powtarzać – powiedział w Krakowie były prezydent Lech Wałęsa:

W wyniku sporu między Rosją a Ukrainą od 7 stycznia Unia Europejska nie otrzymuje rosyjskiego surowca przez ukraińskie terytorium. Wcześniej 1 stycznia Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę, uzasadniając to brakiem kontraktu na 2009 rok i długami Naftohazu za paliwo dostarczone w 2008 roku.

W 2008 roku Kijów płacił 179,5 USD za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Cena za tranzyt gazu według kontraktu, na który powoływał się Gazprom, a który strona ukraińska kwestionowała, wynosiła 1,6 dolara za 1000 metrów sześciennych na odległość 100 km.