Prywatny niemiecki uniwersytet pozwał jednego ze swoich studentów za rzekome "pozbawienie wpływów", po tym, jak w rekordowym czasie ukończył studia licencjackie i magisterskie. Marcelowi Pohlowi udało się zaliczyć wszystkie przedmioty w 20 miesięcy - czyli jedną czwartą czasu, jaki przewiduje program studiów.

Pohl oficjalnie ukończył studia w sierpniu 2011 roku. Studentowi idącemu normalnym tokiem nauczania na ukończenie studiów potrzeba 11 semestrów. Fenomenalnemu Niemcowi zajęło to trzy. Jego uczelnia macierzysta - Szkoła Ekonomii i Zarządzania w Essen żąda, by Pohl zapłacił czesne za wszystkie pozostałe semestry, a więc dodatkowe 3 tys. euro.

Turbostudent, jak nazywa Pohla niemiecki "Bild", by tak szybko ukończyć studia korzystał z pomocy przyjaciół - dzielili między sobą obowiązek chodzenia na odbywające się w tym samym czasie zajęcia, a następnie wymieniali notatkami. Pozwany w ciągu 3 semestrów studiów zdołał także zaliczyć obowiązkowy staż w banku.

To żadne zaskoczenie. Poinformowaliśmy uczelnię o planach wcześniejszego ukończenia studiów ze znacznym wyprzedzeniem - tłumaczy Pohl.

Zawsze jesteśmy przeciwko i zwalczamy "powolnych studentów". Teraz okazuje się, że jeśli ktoś się pospieszy i wcześniej zakończy studia, nagle musi zapłacić. To nie może być słuszne - wyjaśnia prawnik turbostudenta, Bernhard Kraas.

Uczelnia nie zgadza się z tym stanowiskiem i twierdzi, że opłata za studia jest opłatą całościową, niezależną od tego, ile czasu zabierze studentowi ich ukończenie.

The Local