Dziesiątki tysięcy policjantów zgromadziły się w Nowym Jorku na pogrzebie funkcjonariusza Wenjiana Liu. Funkcjonariusz 20 grudnia został zastrzelony wraz z policyjnym partnerem na ulicy w Brooklynie.

Obecny na pogrzebie burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio wygłosił mowę pochwalną pod adresem zmarłego. Całe miasto ma dziś złamane serce - powiedział.

Na ulicy przed budynkiem w milczeniu stały dziesiątki tysięcy policjantów. Kiedy zaczął przemawiać de Blasio, kilkuset z nich demonstracyjnie odwróciło się plecami do ekranu, na którym ukazał się burmistrz. Policjanci zarzucają mu, że przyczynił się do tworzenia klimatu nieufności wobec policji po protestach przeciwko jej brutalności.

Doszło do tego mimo notatki rozesłanej wcześniej tego dnia przez szefa nowojorskiej policji Billa Brattona, w której apelował on o powstrzymanie się od działań nielicujących z godnością wydarzenia. W pogrzebie bohatera chodzi o żałobę, nie o pretensje - podkreślał.

Burmistrz, który jest żonaty z Afroamerykanką, naraził się na gniew policjantów, gdy oświadczył, że sam obawia się o bezpieczeństwo swego syna w czasie kontaktów z policją. Przewodniczący związku policjantów Patrick Lynch obarczył go wówczas odpowiedzialnością za śmierć zastrzelonych funkcjonariuszy.

Wenjian Liu był jednym z dwóch policjantów zabitych przez napastnika, który zapowiadał zemstę za doprowadzenie przez policję do śmierci nieuzbrojonych czarnoskórych. Obaj - 40-letni Rafael Ramos i 32-letni Liu - zostali zastrzeleni w sposób przypominający egzekucję, gdy siedzieli w zaparkowanym i oznakowanym radiowozie.

Pogrzeb Ramosa, na którym stawiło się kilkadziesiąt tysięcy osób, odbył się 27 grudnia.

Sprawca, 28-letni czarnoskóry Ismaaiyl Brinsley, zapowiadał w mediach społecznościowych, że zamierza wziąć odwet za śmierć czarnoskórego Erica Garnera, który zmarł po próbie aresztowania go przez nowojorskich policjantów latem tego roku. Po zastrzeleniu funkcjonariuszy Brinsley popełnił samobójstwo.

(mpw)