128 osób zginęło we wczorajszym zamachu przed dworcem kolejowym w stolicy Turcji - poinformowała Prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna HDP. W kraju trwa trzydniowa żałoba. Tymczasem dziś w Ankarze doszło do przepychanek między turecką policją a żałobnikami i prokurdyjskimi politykami, po tym jak funkcjonariusze nie dopuścili do złożenia kwiatów w miejscu ataku.

128 osób zginęło we wczorajszym zamachu przed dworcem kolejowym w stolicy Turcji - poinformowała Prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna HDP. W kraju trwa trzydniowa żałoba. Tymczasem dziś w Ankarze doszło do przepychanek między turecką policją a żałobnikami i prokurdyjskimi politykami, po tym jak funkcjonariusze nie dopuścili do złożenia kwiatów w miejscu ataku.
Ankara /SEDAT SUNA /PAP/EPA

Przedstawiciele prokurdyjskiej partii HDP planowali złożyć kwiaty w miejscu, w którym dzień wcześniej doszło do zamachu. Wraz z innymi żałobnikami mieli też uczestniczyć tam w uroczystości poświęconej pamięci ofiar. Jednak do założenia kwiatów nie dopuściła turecka policja, co doprowadziło do przepychanek.

Sympatycy ugrupowania HDP zwracali uwagę, że kilka osób zostało poturbowanych przez służby bezpieczeństwa. Wokół miejsca zamachu zgromadził się tłum, a wiele osób wymachiwało transparentami z napisami "morderca (prezydent Recep Tayyip) Erdogan", "policja-zabójcy".

Policja tłumaczyła, że na miejscu cały czas trwają prace śledczych, którzy próbują odkryć, kto stoi za sobotnim zamachem. Do tej pory nikt też nie przyznał się do ataku przed dworcem kolejowym w Ankarze, który był najkrwawszym we współczesnej historii Turcji.

Tymczasem w niedzielę dziennik "Yeni Safak" podaje, że odnaleziono ciało jednego z zamachowców - to mężczyzna w wieku 25-30 lat. Gazeta podkreśla, że udało się pobrać jego odciski palców do dalszej analizy.

Lider HDP oskarża rząd. "Próbują osłabić nas przed wyborami"

W sobotę lider HDP Selahettin Demirtas obarczył odpowiedzialnością za zamach rząd w Ankarze. Według niego to element kampanii ataków władz na jego ugrupowanie, kolejny po zbombardowaniu wiecu HDP w Diyarbakir przed wyborami parlamentarnymi w czerwcu samobójczym zamachu w Suruc w lipcu, rzekomo przeprowadzonym przez IS, w którym zginęło 33 prokurdyjskich działaczy. Zdaniem HDP władze próbują osłabić partię przed kolejnymi wyborami 1 listopada.

Według najnowszego bilansu HDP w sobotnim zamachu zginęło co 128 osób. Partia twierdzi, że do tej pory zidentyfikowano 120 ciał. Ośmiu do tej pory nie rozpoznano.

Z kolei według sobotniego bilansu tureckich władz w zamachu zginęło co najmniej 95 osób. W niedzielę rano rząd w Ankarze poinformował, że w szpitalach przebywa ponad 160 osób, z czego 65 jest na intensywnej terapii.

Do eksplozji doszło przed początkiem pokojowej demonstracji działaczy prokurdyjskich i lewicowych. W 2003 r. w atakach na dwie synagogi, siedzibę banku HSBC w Stambule i brytyjski konsulat zginęły 62 osoby. Według władz tamte zamachy były typowe dla Al-Kaidy.

(mal)