Turecki parlament większością głosów poparł projekt rządowej rezolucji zezwalającej armii na interwencję zbrojną przeciwko dżihadystom Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Dokument zezwala m.in. zagranicznym żołnierzom na stacjonowanie na terytorium Turcji. Wojskowi będą mogli też wykorzystywać tureckie bazy do zwalczania islamistów.

Najwyraźniej tureccy politycy postanowili zmienić zdanie. Wcześniej Turcja odmówiła przyłączenia się do międzynarodowej koalicji zwalczającej dżihadystów. W środę premier Turcji zapowiadał, że jego kraj będzie walczyć z Państwem Islamskim i innymi grupami terrorystycznymi w regionie.Turcja domaga się też odejścia od władzy prezydenta Syrii Baszara el-Asada.

Na czele koalicji walczącej z dżihadystami stanęli Amerykanie, którzy bombardują cele w Syrii i Iraku.

Będziemy skutecznie walczyć zarówno z Państwem Islamskim, jak i z innymi organizacjami terrorystycznymi w regionie. Zawsze będzie to naszym priorytetem - powiedział turecki premier w parlamencie. Zapewnił również, że kolejnym priorytetem Turcji jest "odsunięcie syryjskiego reżimu, pomoc w ochronie integralności terytorialnej Syrii i zachęcanie do konstytucyjnego, parlamentarnego systemu rządów, który obejmie wszystkich obywateli".

Kto zatrzyma islamistów?

Turcja dzieli z Syrią i Irakiem granicę liczącą 1200 km. Władze w Ankarze już przyjęły 1,5 mln syryjskich uchodźców, którzy uciekli z kraju przed konfliktem.

W tym tygodniu Turcja rozmieściła na granicy z Syrią czołgi i pojazdy opancerzone. Ankara obawia się jednak, że jeśli amerykańskim atakom nie będzie towarzyszyła długofalowa polityczna strategia walki z Państwem Islamskim, to mogą one tylko wzmocnić Asada, a także bojowników kurdyjskich. Są oni powiązani z Kurdami żyjącymi w Turcji, którzy od 30 lat walczą o większą autonomię.

Tony bomb powietrznych tylko opóźnią zagrożenie i niebezpieczeństwo. Jesteśmy otwarci i gotowi na wszelką współpracę w walce z terroryzmem. Jednak wszyscy muszą zrozumieć, że Turcja nie jest krajem szukającym tymczasowych rozwiązań oraz że Turcja nie pozwoli innym tego wykorzystać - podkreślił premier.